Nie rewanżuj się

A Ja wam powiadam: Nie rewanżujcie się złemu. Mt 5, 38 – 42

Tak w oryginale greckim brzmi to zdanie, które po polsku tłumaczymy jako nie stawianie oporu złemu. Bo wielu ludzi ma w tym zamieszanie, dziwiąc się, że Jezus mógł powiedzieć takie słowa. Przecież wiemy, że ze złem należy walczyć, a nie się mu poddawać.

Ale do tego trzeba dodać jedno, bardzo ważne rozróżnienie. Tu nie chodzi o zło moralne, a więc o grzech. Ten fragment w ogóle o tym nie mówi. Natomiast pokazuje trudne sytuacje z bliźnim, przeciwności losu, przymus, na który nie mamy ochoty. Ale nie grzech. Bo z pokusami i grzechem mamy walczyć za pomocą miłości i miłosierdzia (a nie agresją, która grzech nakręca bardziej).

razemOsoby trudne… to naprawdę trudny temat i wielokrotnie tego doświadczyłem i stale doświadczam. Tak często ciężko się zgodzić na to, co mnie spotyka z ich ręki. I wtedy jest pokusa, by się zrewanżować, to znaczy by się zemścić, by odpowiedzieć tym samym, co ja dostałem. Tylko że wtedy nie jestem lepszy od bliźniego, który np. mnie krzywdzi, ogranicza moją wolność, przymusza czy uprzykrza mi życie. Wtedy nie jestem podobny do Boga (a tak bardzo chcę się taki stać!), który nigdy nie odpłacił złem za zło. Krzyż jest tego najdobitniejszym przykładem – pozwolił sobie przybić rozłożone ręce w geście stałej i niezmiennej otwartości na człowieka – nawet w taki momencie.

Nie ma innej drogi niż miłość, która przyjmuje trudne osoby, która nie odpłaca złem za zło. Przekroczenie tego nie jest łatwe. Ostatnio jednak mocno doświadczyłem, że pomaga mi w tym – paradoksalnie – przebywanie blisko osoby, która jest dla mnie trudna. Zwłaszcza, kiedy sam sobie tego nie wybieram, lecz niejako „muszę” z tą osobą przebywać w różnych sytuacjach. Mocno odczuwam, że mi to pomaga, bo wtedy – pomimo wewnętrznego oporu – w moim sercu odbywa się refleksja i dialog (z Bogiem, ale też z samym sobą) o tym, na czym tak naprawdę polega miłość. I czuję, że mnie to powoli zmienia. Zmienia się powoli moje nastawienie do tej osoby. I prawdopodobnie, gdybym nie miał z nią tak częstego kontaktu, ta przemiana mnie byłaby dużo wolniejsza, albo w ogóle by jej nie było.

To mi pokazuje ważną rzecz. Nie chcę uciekać od trudnych sytuacji, a tym bardziej od trudnych osób. Nie będę tego szukał, ale jeśli przyjdzie – chcę w to wejść, bo widzę, że pomimo mego oporu, lęku, chęci ucieczki czy nawet początkowej agresji – z czasem przemienia się to w miłość i przebaczenie. Dzieje się to bardzo powoli i wymaga sporo modlitwy, cierpliwości do siebie i wewnętrznej refleksji, ale… warto! Niech Bóg będzie uwielbiony w miłości, którą mnie obdarza i w której mogę dorastać do Jego miłości, ogarniającej nawet wrogów i nieprzyjaciół.

2 komentarze

  1. Baranka
    17 cze, 2014

    Moje doświadczenie pokazuje mi to samo, o czym Ojciec pisze. Przebywanie obok i przyjęcie tych, którzy byli mi trudni, zgoda na ich obecność, dialog z Bogiem, z sobą i próba rozumienia ich… sprawiły, że jestem dziś taka jaka jestem. 🙂 Że potrafię kochać trochę bardziej.
    Trudne osoby i trudny czas, to piec, w którym wypala się moje serce…

  2. Bożena
    17 cze, 2014

    Niech Bóg będzie uwielbiony w miłości, którą mnie obdarza i w której mogę dorastać do Jego miłości, ogarniającej nawet wrogów i nieprzyjaciół.

Skomentuj Bożena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *