Coś szczególnego
I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Mt 5, 43 – 48
Wielu chrześcijan uważa, że chrześcijaństwo polega na tym, by być dobrym człowiekiem, życzliwym dla wszystkich, a wtedy wszystko będzie dobrze. Można tak żyć, prawda. Ale niekoniecznie na tym polega chrześcijaństwo. Bo co mnie wtedy wyróżnia jako chrześcijanina? Poczułem dziś, że mam być kimś szczególnym, mam robić coś, co będzie szczególne.
A tym czymś jest właśnie miłość nieprzyjaciół, wrogów, ludzi mi nieżyczliwych, odrzucających mnie, obrażających, krzywdzących mnie, nagabujących, odpychających, itd. To wejście w krzyż, bo na tym to wszystko polega. Drugi człowiek może być (i często jest) dla mnie krzyżem, a im jest to bliższa relacja, tym krzyż cięższy. Dlatego, że zranienie przez grzech powoduje we mnie ciążenie ku sobie, ku własnej wygodzie, ku egoizmowi, który potrafi rozrosnąć się do niebotycznych rozmiarów obojętności na bliźniego.
Ale miłość nieprzyjaciół… to wyjście z własnego, ciasnego świata i przyjęcie drugiego wtedy, kiedy on mnie odrzuca i krzywdzi. Kto to potrafi sam z siebie? Tylko Bóg, który jest samą Miłością i nie potrafi inaczej. Zanurzając się w Bogu mogę czynić to, co On. Tylko w Nim i przez Niego, bo wszak wszystko w życiu mam czynić przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. Sam z siebie nie potrafię tak kochać, choćbym się starał z całych sił. Nie przesadzam. Po prostu widzę, co się dzieje w moim życiu i ile jeszcze osób staram się omijać z daleka.
Tak, mam czynić coś szczególnego. Mam być doskonały jak doskonały jest nasz Ojciec w niebie. Mam modlić się za tych, którzy mnie prześladują. Ale to nie ma być tylko zmówienie Zdrowaśki za taką osobę, a ja dalej mogę się od tej osoby odsuwać (myśląc z nadzieją, że Bóg sam jakoś tego kogoś „kopnie”, „nawróci” czy zrobi cokolwiek innego). Moja modlitwa ma być prawdziwie chrześcijańska, czyli wcielona – mam sam czynić to, o co się modlę. Jeśli modlę się o przebaczenie czy pojednanie, to mam to względem tej osoby czynić. Inaczej modlitwa będzie mało skuteczna i nie będzie się odbywała przez Chrystusa, a wszystkie moje modlitwy są właśnie przez Chrystusa.
Trudne to, wymaga czasu, ale przede wszystkim bym chciał i miał taką intencję. By moje serce tak silnie związało się z Jezusem, że odruchy Jego serca (przebaczenie z krzyża) staną się także odruchami mojego słabego i grzesznego serca…
Jezu przemieniaj serce moje na wzór serca Twego 🙂
Jak dotrzeć do Synowej,która nie zyczy sobie kontaktów z rodzina jej męża?Pytajac znajomego księdza o radę usłyszałam,że być może trzeba będzie zerwać kontakty z Synem,bo ich małżeństwo jest nadrzędne.
I co mam robić?Wnuczkę znam ze skypa,mieszkają 130 km dalej.
Już rok stosujemy się do życzenia Synowej,dla mnie to masakra…
Koniecznie należy poznać powód takiej decyzji synowej. Nie należy zrywać kontaktów z synem. Tu konieczna jest ciężka praca pełna mądrości, miłości, pokory, prawdy i modlitwy. Ucieczka od problemu, będzie jak nie odrobienie pracy domowej zadanej przez Nauczyciela.
Tam gdzie jest prawdziwa Miłość, wszystko powinno się układać.
Jeżeli Matka kocha syna, akceptuje synową …
Jeżeli syn kocha matkę nie pozwoli na odsunięcie się od niej, a jeżeli żona kocha męża to nigdy nie będzie żądała tego od męża.
Tych warunków „Jeżeli …” jest więcej, i przeważanie wszystkie muszą być spełnione by szczęście było „pełne”.
Sprawdzać wszystkie warunki, wszyscy muszą rozumieć te zależności i posiadać chęć ich spełnienia.
Jeżeli nie będą spełnione to nie będzie winnych, wszyscy będą mieli rację ale nie będzie szczęścia.
Syn w małżeństwie odsunięty od matki i ojca, także nie będzie szczęśliwy.
Cóż szczególnego czynię pozdrawiając tylko swych braci…? Fakt, to przecież łatwe… Dziękuję Ci Panie za trudnych ludzi na drodze, bo to dzięki NIM chcesz mnie nauczyć prawdziwej miłości…bez Ciebie nie dam rady…