Pragnienie dobra
Wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników… Mt 20, 1 – 16a
Ten motyw pojawia się często i czuję, że często muszę to sobie uświadamiać. Mianowicie to, że to Bóg wychodzi, by mnie nająć, wychodzi wczesnym rankiem. Inicjatywa należy do Niego. Mnie może nie być na tym miejscu, gdzie zwyczajowo spotykali się robotnicy z pracodawcami. Może mnie nie być tam, gdzie Pan chce mnie spotkać. Ale On będzie. On wychodzi. On chce.
Ciągle potrzebuję sobie uświadamiać i wracać do tego, że to Pan mnie pragnie. I mam wrażenie, że – póki co – On mnie bardziej, niż ja Jego. To pragnienie jest we mnie głęboko odciśnięte, jednak powierzchowność życia zagłusza je we mnie. Z jednej więc strony czasami żyję tak, jakby tego pragnienia we mnie nie było, z drugiej zaś żyję tak, jakbym to ja chciał na coś zasłużyć i sam, o własnych siłach, zdobyć zbawienie. Tymczasem to inicjatywa Pana, to On wychodzi mi naprzeciw, On mnie najmuje.
Nie przestają mnie również zadziwiać słowa o tym, że można patrzeć złym okiem na dobro. Przypominam sobie tutaj te wszystkie sytuacje, gdzie jakieś dobro mnie omijało – to może rodzić zazdrość i zarazem złość. Człowiek nie widzi wtedy owego „dobra”, bo ono nie przytrafiło się mnie. Jak wiele jeszcze poszukiwania gratyfikacji i zysku ze wszystkiego. Pomyślałem w tym kontekście o wdzięczności za to, co mam i przyjmowanie tego, co mnie w życiu spotyka. Bez wdzięczności po prostu nie zobaczę żadnego dobra, a to, które się pojawi wcale nie będzie mnie cieszyć. Będzie mi się wydawać, że wszystko mi się należy, do wszystkiego mam prawo, a inni mają spełniać to, czego pragnę.
Przyjąć to, co mam i ucieszyć się wszystkim, co otrzymuje bliźni… niby to proste. A jednak nie zawsze mi to wychodzi. Nie zawsze patrzę na bliźniego nawet lepiej, niż na siebie (jak zachęca do tego św. Paweł). Zbyt często „mi się należy”, „ja jestem kimś ważnym”, a bliźni? Nie mnie oceniać, dlaczego nie znalazł się on wcześniej tam, gdzie Pan poszukiwał pracowników. To nie moja sprawa. Ale wszyscy mamy znaleźć się w jednym miejscu – w domu Ojca. Tam jest nasze miejsce i obyśmy wszyscy się tam spotkali.
Tak Panie, Ty mnie szukasz a ja idę swoimi drogami…Obym umiała usłyszeć Twój głos i poszła tam, gdzie chcesz mnie widzieć i z głębi serca odpowiedziała:”Ty Panie wiesz, że Cię kocham!”
PANIE chcesz mnie „nająć” jestem do ciągłej dyspozycji 🙂 i nie będę spierać się o denara. Bo moja dyspozycyjność jest każdego dnia inna i nie będzie tak samo wynagradzana. To Ty właśnie wskazujesz mi drogę do DOMU OJCA