Miłość jest cierpliwa
Panie, miej cierpliwość nade mną… Mt 18, 21 – 19, 1
Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który rozlicza się ze swoimi sługami. Ale kiedy patrzę na postawę owego króla, to powiedziałbym, że królestwo niebieskie podobne jest do przebaczenia. Albo wprost – jest przebaczeniem!
Bo dług, jaki ma sługa, jest niemożliwy do spłacenia. Ciekawe, czy sobie z tego nie zdawał sprawy, czy był przekonany, że zarabia tyle, iż będzie go stać na jego spłatę? W ogóle nie jest powiedziane, skąd ten wielki dług się u niego wziął. To już sugeruje, że chodzi o coś innego, niż pieniądze. Chodzi o grzech.
Sługa był winien królowi 10 tysięcy talentów. To bardzo konkretny pieniądz, który interpretuję jako wielką wartość. W przypowieści o talentach pan daje sługom po kilka talentów, co dla mnie zawsze oznacza moje własne życie, które jest olbrzymiej wartości. Jeśli tutaj jest tak olbrzymi dług, wyrażony w talentach, to oznacza, że sługa to życie lekceważył, może w jakiś sposób niszczył, nie dbał. Dla mnie to synonim grzechu – sytuacji, w której szkodzę samemu sobie (oprócz szkodzenia innym), pomniejszam swoje życie i powiększam w sobie ranę, którą są skutki grzechu pierworodnego.
Darowanie długu jest przebaczeniem. Jest położeniem balsamu na ranę. Zaczynam nabierać sił i odzyskiwać pełnię życia. Tym właśnie jest królestwo niebieskie. Jest przebaczeniem. I to są dla mnie mocne słowa, bo widzę, ile z tym jeszcze mam problemów. Czasem nie chodzi o wielkie rzeczy, ale o codzienne drobiazgi – owe 77 razy, które mam przebaczać. Przebaczyć z serca bratu… bo inaczej grozi mi więzienie (piekło?).
I jeszcze jedna rzecz mnie porusza – prośba o cierpliwość. Zastanawia mnie ostatnio, dlaczego św. Paweł, kiedy w Hymnie o miłości wymienia jej przymioty, jako pierwszy wymienia właśnie ten: miłość jest cierpliwa… A cierpliwość wiąże się z cierpieniem, albo z tym, by ścierpieć bliźniego takiego, jakim jest. Tylko że on jest czasem nieznośny, denerwujący, jadący po bandzie, cyniczny, wyrachowany, nie szanujący mnie… Ścierpieć takiego bliźniego. Jeśli mogę to zrobić to tylko dlatego, że moc płynie nie ze mnie, bo ja zbyt często nie jestem w stanie tego zrobić. Nie muszę bliźniego lubić – mam go kochać, czyli być zaangażowanym w relację (nie muszę lubić kogoś, by podać mu kubek wody do picia). Nie muszę go lubić – mam kochać, czyli być cierpliwym wobec niego, bo miłość jest cierpliwa…
Być cierpliwym = kochać. Trudne to czasem… ale ta Moc ma płynąć nie ze mnie, więc muszę o nią prosić. Moc w słabości niech się doskonali…
A cierpliwość wiąże się z cierpieniem,
czyli być cierpliwym wobec niego, bo miłość jest cierpliwa…