Wpatrzony w Pana
Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie! Mt 25, 1 – 13
Ten wczorajszy tekst jest ciekawie skomponowany. Bo wydaje się, jakby najważniejsza była w nim oliwa, której głupie panny nie wzięły. Wnioskuje się to po tym, jak dużo jest jej w tym tekście. A tymczasem kiedy nadchodzi Oblubieniec, to już o niej się nie wspomina. Polecenie brzmi, by wyjść na spotkanie Oblubieńca, a nie by mieć oliwę. Na końcu też są słowa o czuwaniu, bo nie znamy dnia ani godziny, kiedy Pan przyjdzie. Czy chodziło tu o oliwę, czy może bardziej o sen, w jaki zapadły wszystkie panny?
Mam wrażenie, że w moim życiu zbyt często koncentruję się na rzeczach drugorzędnych. Bo czymkolwiek by nie była ta oliwa i niezależnie od tego, czy to coś mam, czy tego nie mam – moim zadaniem jest wyjść na spotkanie Oblubieńca. Natomiast panny głupie są dla mnie obrazem koncentracji na czymś innym niż Oblubieniec. W tym wypadku skoncentrowały się na braku – czegoś nie mamy. Ale nadchodzi Oblubieniec i nawet, gdyby brak oliwy był grzechem, to nie ja sam mam iść i zakupić oliwy (sam się zbawić?, oczyścić z grzechu?), lecz mam wyjść Panu na spotkanie – taki jaki jestem. Z brakiem czy bez. Z oliwą czy bez. Mam stanąć przed Nim z pokorą i uznać mój brak, ale jeszcze mocniej i bardziej mam uznać, że On jest jedynym Panem i nigdzie indziej nie będę szedł, by szukać oliwy. Tylko u Niego! Moje oczy i ja cały mam być skoncentrowany tylko na Nim.
A dziś… na widok silnego wiatru uląkł się… Mt 14, 22 – 32
Jezus przychodzi do uczniów o czwartej straży nocnej, a więc w najtrudniejszej dla człowieka porze. To nocne godziny między 3 a 6 rano. Wtedy też przychodzi do mnie. Być może już dawno zwątpiłem, że przyjdzie, bo przecież minęła nieomal cała noc i już tyle w tym czasie było przeciwności, z tyloma rzeczami musiałem sobie radzić sam… A skoro się Go nie spodziewam (jak uczniowie, zapewne), to wyda mi się zjawą, czymś nierzeczywistym, nierealnym. Bardziej się Go przestraszę, niż zaufam. Musi mnie zapewnić, że to On. Zachęca mnie słowami: „Odwagi!”. Odwaga nie jest tym samym, co śmiałość. Odwaga to postawa, w której człowiek staje przed kimś taki, jaki jest – a więc także ze swoją niedoskonałością i słabością, może te z zawiedzionymi nadziejami i pragnieniami. Tak postrzegam uczniów, ale też samego siebie w wielu sytuacjach życiowych.
Piotr chce iść po wodzie. Ja również. Dla mnie to sens życia chrześcijańskiego. Bo sam z siebie chodzić po wodzie nie potrafię. Jedyna możliwość – wpatrywać się stale w Jezusa. I Piotr to czyni. Ale po dojściu do Jezusa odwrócił od Niego wzrok i spojrzał na silny wiatr. Na czym się koncentruję w życiu? Co zaprząta moją głowę i serce? Bo to wtedy może stać się moim bożkiem. To właśnie zdarzyło sięPiotrowi. Na chwilę spojrzał na silny wiatr i zobaczył jego potęgę – jakby był bogiem. Tylko że wtedy zacznę tonąć, bo tylko Jezus trzyma mnie na powierzchni wzburzonej wody i nie pozwala mi zginąć. Mogę koncentrować się na oliwie, które mi brak, mogę na wietrze, który jest silniejszy ode mnie i którego się boję. Ale to wszystko nie ma zaprzątać mojej uwagi. Jest Pan i to na Nim mają spocząć moje oczy, moja odwaga, moje serce. Reszta jest drugorzędna, bo wszystko jest w Jego ręku, zanurzone w Jego przyjmującej miłości.
Jest Pan i to na Nim mają spocząć moje oczy, moja odwaga, moje serce.
Jaką czuję ULGĘ . Bo nic bez Pana mojego 🙂
Jakie to oczywiste i zarazem trudne. Ile wiatrów i pokus ciągle odciąga wzrok od Ciebie Panie. Czy jestem w stanie iść do Ciebie po głębokiej wodzie… Jestem!, bo nieraz podawałeś mi już rękę. Podasz znowu gdy zajdzie taka potrzeba, ja to wiem, bo ufam w Twoją bezgraniczną miłość. Tylko przy Tobie Panie jestem bezpieczny, nie mogę utonąć…
Panie Jezu a jak to jest ze mną w Twoich oczach>?
Oczy to zwierciadło duszy, mają być wpatrzone tylko w Pana, w Jego Miłość i w bliźniego, w którym tak często Pan”się ukrywa”. Wtedy będą czyste i będzie można w nich dostrzec odbicie Boga…Te oczy mają prowadzić tylko we właściwym kierunku a ile razy niestety spoczywają nie tam gdzie potrzeba i oddalają mnie wtedy od prawdziwego Źródła, tak wtedy tonę. Abym zawsze umiała złapać z Tobą Panie kontakt wzrokowy, który utrzyma mnie na powierzchni…
Przypomina mi się scena z Pasji: spotkanie oczu Szymona z Cyreny z oczami Jezusa. I przemiana w Szymonie od tej chwili…
Pozdrawiam i dziękuję.