Oczekiwania

Rozgniewany Naaman odszedł… 2 Krl 5, 1 – 15a

Porusza mnie ten dzisiejszy tekst. Do spółki z ewangelią, mówiącą o spotkaniu Jezusa z mieszkańcami Nazaretu (Łk 4, 24 – 30). Chcą Go strącić ze skały, bo mówi niewygodne dla nich rzeczy. Ale co mnie najbardziej porusza?

Naaman jest kimś ważny, wodzem wojska, pewnie najbliższy królowi. Wie, na czym polega świat, wokół czego się kręci, zna wiele jego mechanizmów. Nikt mu w kaszę dmuchał nie będzie. Podobnie zresztą mieszkańcy Nazaretu. Naaman ma poukładany świat pod względem relacji międzyludzkich, dyplomacji, wojska, a mieszkańcy Nazaretu – pod względem religijnym. Oni są wszak Narodem Wybranym, a więc „lepszym”, i poganom nijak się do nich równać.

skalaW to wszystko wkracza Bóg. Najpierw Naaman, aby zostać uzdrowionym z trądu musi posłuchać prostej dziewczyny z Izraela. Być posłusznym niewolnicy. Ciekawe, co czuł? Ale jakoś to przełknął i choć może duma została tym jakoś poruszona, to jednak ten bój przeszedł zwycięsko. Dalej było już trudniej.

Bo oto spotyka, po kilku perypetiach, proroka Elizeusza. Spotyka, to może za dużo powiedziane. Po prostu prorok wysyła posłańca, by mu powiedział, żeby się siedem razy umył w Jordanie. Co za upokorzenie! Nie dość, że prorok sam się nie pofatygował, to jeszcze taką rzecz każe zrobić. Czy on nie wie, kto do niego przyszedł? Jakiej rangi jest to człowiek? Wkurzony Naaman odchodzi. Ma dosyć. Tego za wiele. Nie dość, że nie czuje się uszanowany przez proroka, to jeszcze rzecz, którą kazał mu zrobić… no uwłacza jego pozycji, godności, randze. Na dodatek po co ta wyprawa? Nie mógł się umyć w rzekach Damaszku? Skoro już tak to banalnie ma wyglądać…

To opowieść o mnie. Nie umiem przyjąć sposobu, w jaki zbawia mnie Bóg. Czasem czekam na fajerwerki, czasem chcę czegoś spektakularnego. A tymczasem On wchodzi w moją codzienność, szarość, nudę i tam chce mnie uzdrowić, tam zbawić. Mieszkańcy Nazaretu również nie przyjęli Boga takiego, jaki do nich przyszedł. A On chciał ich tylko wyleczyć z ich dumy i poczucia wyższości. Tego było dla nich za wiele. Oni lepiej wiedzą,jak Bóg może ich uzdrowić i zbawić (raczej myśleli o zbrojnej interwencji hufców anielskich i przepędzenie Rzymian, aniżeli o krzyżu).

A Bóg przychodzi często przez małego, pokornego człowieka. Chce mnie nauczyć pokory i przyjmowania życia takim, jakim ono jest, bez ozdobników. Chce mnie nauczyć przyjmowania Jego, bliźniego, samego siebie. Uczy mnie prostoty życia i niezwykłej siły leczącej, jaka tkwi w nurcie życia, kiedy pozwalam, by Bóg ten nurt zasilał swoją łaską i miłością. Czy przyjmę Jego przychodzenie do mnie i Jego  zbawienie? Tak niezrozumiałe czasem dla mnie…

1 Comment

  1. Baranka
    24 mar, 2014

    „Uczy mnie prostoty życia i niezwykłej siły leczącej, jaka tkwi w nurcie życia, kiedy pozwalam, by Bóg ten nurt zasilał swoją łaską i miłością”.

    Mnie też właśnie tak uczy…
    Dziękuję za słowo.

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *