Słowo – Ciałem

Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1, 26 – 38 Najpierw jakoś bardzo mnie dziś uderzyło to, że w powszechnej świadomości dzisiejsza uroczystość jest… świętem maryjnym. Nic bardziej błędnego! Boleśnie uprzytomnił mi to organista, który całą Mszę gał pieśni maryjne, robiąc nieomal nabożeństwo majowe. Dzisiaj przeżywamy jednak i uobecniamy Wcielenie Syna Bożego – przyjście Boga na ten świat. Dla mnie to ważniejsze od Bożego Narodzenia. Wtedy bowiem Bóg ukazuje się wobec świata, ale przychodzi de facto dzisiaj. To święto niezwykłej rangi, uroczystość w której czcimy wcielającego się Boga. Dodam tylko na marginesie, że jeśli ktoś chciałby mi zarzucić, iż widocznie „nie kocham Matki...

Czytaj Dalej

Oczekiwania

Rozgniewany Naaman odszedł… 2 Krl 5, 1 – 15a Porusza mnie ten dzisiejszy tekst. Do spółki z ewangelią, mówiącą o spotkaniu Jezusa z mieszkańcami Nazaretu (Łk 4, 24 – 30). Chcą Go strącić ze skały, bo mówi niewygodne dla nich rzeczy. Ale co mnie najbardziej porusza? Naaman jest kimś ważny, wodzem wojska, pewnie najbliższy królowi. Wie, na czym polega świat, wokół czego się kręci, zna wiele jego mechanizmów. Nikt mu w kaszę dmuchał nie będzie. Podobnie zresztą mieszkańcy Nazaretu. Naaman ma poukładany świat pod względem relacji międzyludzkich, dyplomacji, wojska, a mieszkańcy Nazaretu – pod względem religijnym. Oni są wszak Narodem Wybranym, a więc „lepszym”, i poganom nijak się do nich...

Czytaj Dalej

Pragnienie

O, gdybyś znała dar Boży… J 4, 5 – 42 To ewangelia o mnie. Bardzo o mnie. Identyfikuję się z tą kobietą samarytańską. Przychodzi do studni zupełnie nie w porę. Bo kto chodzi czerpać wodę w tamtym rejonie w południe? Być może idzie za pragnieniem. Ale nie wie czemu, bo przecież nie spodziewa się tam nikogo spotkać. Idzie sama, choć po wodę chodziło się w jakiejś wspólnocie i to pod wieczór, kiedy skwar południa mijał. Spotykam Jezusa, który mówi mi o swoim pragnieniu. Ale ja Go nie słucham. Mam swój pomysł, stawiam przeszkody. Najpierw w ogóle dziwię się, że ze mną, grzesznikiem, chce rozmawiać. Bo przecież Żydzi i Samarytanie nie rozmawiają ze sobą, omijają się szerokim łukiem. Potem, kiedy jednak On się...

Czytaj Dalej

Wyjdź na górę

Wyjdź z Twoje ziemi rodzinnej… i zaprowadził ich na górę wysoką. Rdz 12, 1 – 4a oraz Mt 17, 1 – 9 Dzisiejsze teksty pokazują mi modlitwę prawdziwie chrześcijańską. Jest ona najpierw wyjściem ze swojej ziemi rodzinnej. Wyjściem z tego, co znane, bezpieczne, jakoś ogarnięte. Bo żeby gdzieś dojść, trzeba najpierw wyjść. A wychodzę z tego, co znam, ku temu, czego nie znam. Nie wiem, czego się tam spodziewać. Może dlatego czasami nie mam ochoty wychodzić, porzucać tego, co znane. Może dlatego modlitwa nie zawsze mi idzie, nie zawsze mam na nią ochotę. Choć wiem, że jest we mnie jak płynące źródło, dające życie, młodość i miłość. Ono tam płynie, nawet gdy ja się nie modlę, bo we mnie stale modli się Duch....

Czytaj Dalej

Rozmienić miłość

Zostaw dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim… Mt 5, 20 – 26 Te słowa są przeciwko mnie. Bo ja tak nie potrafię. Bóg przewraca do góry nogami mój poukładany, „śliczny” świat. Wszystko w nim ma swoje miejsce i wszelkie odstępstwa od tego są niemile widziane. Można być ja faryzeusz, który w przykazaniach przegląda się jak w lustrze i konstatuje z zadowoleniem: nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem, byłem w niedzielę w kościele… jestem OK. Problem jest jeden – z tą sprawiedliwością nie można się zbawić. Tymczasem logika Jezusa idzie dużo dalej niż to, co widać. Zabić mogę w myślach, mogę zabić w pragnieniach, intencjach. To niewidzialna śmierć, w której...

Czytaj Dalej