Opuścić wszystko

Oto my opuściliśmy wszystko… cóż więc otrzymamy? Mt 19, 27 – 29

Jezus zaprosił mnie, bym szedł za Nim. A iść za Nim, to być do Niego podobnym we wszystkim. Także w opuszczeniu wszystkiego. Jezus przecież zostawił niebo i uniżając się przyszedł na ziemię. Ukrył swoją godność boską, by stać się człowiekiem. Potem opuścił rodzinny dom, by szukać i ocalić człowieka – by go zbawić. W tym celu zostawia („opuszcza”) wszystkie wygody życia – czasami tłum jest tak wielki, że nie ma czasu na posiłek, nie ma gdzie głowy skłonić, itp. Aż wreszcie doznaje radykalnego opuszczenia, kiedy umiera na krzyżu. Wtedy zostawia (opuszcza) absolutnie wszystko, bo nie da się przejść przez śmierć z kimś.

Pomyślałem dzisiaj, że skoro droga Jezusa ma być również moją drogą – i to jak najwierniej odtworzona, to na pytanie Piotra jest tylko jedna odpowiedź: dopiero, kiedy opuszczę wszystko – otrzymam wszystko. Otrzymam zbawienie, otrzymam swoje miejsce w domu Ojca, wśród radości i pełnej miłości. To wszystko otrzymam, ale droga do tego jest przez… krzyż jako radykalne opuszczenie wszystkiego. To jest moja droga, bo taka była droga Jezusa. Otrzymam wszystko kiedy opuszczę wszystko.

Tego nie da się po ludzku wykalkulować ani zaplanować. Mądrość ludzka nic tu nie znaczy. Dlatego Bóg mówi dzisiaj do mnie, że to On sam udziela mądrości (Prz 2, 1 – 9). Mądrość Boża to nie nasza ludzka wiedza. Nie jest fragmentarycznym patrzeniem na rzeczywistość, lecz całościowym – w niej znajduję sens i cel wszystkiego. Sam z siebie patrzę na świat jak na puzzle. Widzę tylko pewne fragmenty, ale nie wiem, jak wygląda cały obraz. Próbuję więc układać po swojemu. Okazuje się jednak, że ludzką kalkulacją nie potrafię dopasować wszystkich kawałeczków układanki. Nie zawsze do siebie pasują i obraz zaczyna być zniekształcony. Czasem wręcz próbuję zaczarować rzeczywistość i jakieś klocki wciskać na siłę. Kiedy zgadzam się jednak przyjąć mądrość Bożą, wtedy obraz zaczyna układać Bóg. Ja robię swoje, a obraz powoli nabiera cudownych kształtów. Nawet, gdy po ludzku coś wydaje mi się mało sensowne, ryzykowne, mało prawdopodobne. Dzieje się tak, kiedy opuszczę wszystko, nawet własne koncepcje, idee, pomysły na to, co dla mnie dobre a co nie – kiedy stanę przed Bogiem z pustym sercem, umysłem i rękoma, by On je wypełnił swoją miłością, mądrością i działaniem. By otrzymać wszystko muszę opuścić wszystko.

Otrzymać… to słowo też jest tu kluczowe. Owo stokroć więcej nie mam sobie wziąć sam, lecz je otrzymam. Bóg wie lepiej, co to będzie i kiedy. Moim zadaniem jest to przyjąć. Z przyjęciem Bożej miłości czy mądrości też mam czasem problem. Bo owszem, czasem mam wrażenie, że coś opuszczam (jak choćby wczoraj, kiedy opuściłem Gdynię, by podjąć nową misję w Szczecinie), tylko że oczekuję od Boga, że da mi w zamian to, co „ja bym chciał”. Nie jestem wtedy gotowy, by przyjąć to, co On chce mi dać. Szarpię się wtedy z Nim, tupię nogą. Nie jest też łatwo przyjąć coś od Boga, kiedy wydaje mi się, że nie zasługuję, że nie jestem tego warty. Wtedy bronię się przed przyjęciem (jak Piotr, który nie chce przyjąć od Jezusa umycia nóg).

To wszystko niby takie proste, a takie trudne…

1 Comment

  1. Wiola
    12 lip, 2013

    dziękuje…

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *