Poznawać Życie
Miałem Pana zawsze przed oczami… Dz 2, 14. 22b-32 ; Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy… Ps 16
Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali. (…) Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. Łk 24, 13-35
Dwa słowa, które dzisiaj szczególnie mnie dotykają: oczy oraz poznać.
Uczniowie nie mieli Pana przed oczami, bo szli w przeciwnym kierunku, niż szedł Jezus. Jego droga zawsze prowadziła do Jerozolimy. Oni tymczasem z niej uciekają. Podobnie jak człowiek, którego napadli zbójcy w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Też szedł z Jerozolimy. Tymczasem Jezus jest w ciągłej drodze do Jerozolimy.
Będę miał Pana zawsze przed oczami, jeśli będę szedł za Nim. Ani nie obok Niego, ani nie przed Nim, lecz dokładnie za Nim. Wszak przyzywa mnie codziennie: Pójdź za Mną! Dzisiaj pójdź za Mną. I tak każdego dnia.
Oczy służą do patrzenia. Ten zmysł zewnętrzny jest połączony z moim wzrokiem wewnętrznym. On jest powołany do widzenia Boga. Jak to się stanie? Nie wiem. Ale przecież prosimy dla naszych zmarłych o łaskę, by mogli oglądać Boga twarzą w twarz. Bo Paweł napisał, że teraz widzimy niejasno, jakby w zwierciadle. A potem poznamy Boga tak, jak i sami zostaliśmy poznani – twarzą w twarz, serce sercem.
Tu pojawia się słowo poznać. Dla Ojców pierwotnego Kościoła nasz duch jest powołany właśnie do tego, by POZNAWAŁ. To poznanie jest teraz zakłócone przez naszą grzeszność – ciemność w nas, która zakłóca widzenie, zaciera prawdziwe kształty rzeczy. Dlatego Zmartwychwstały jest nierozpoznany na początku, by potem powoli otwierać oczy na Prawdę. On jest Prawdą. I kiedy uczniom Jezusa otworzyły się oczy, On znika im z oczu. Ale to wystarczy. Poznali Prawdę. Teraz mogą iść za Nim, czyli wrócić do Jerozolimy – tam, gdzie wydarzyło się to, co najważniejsze: męka, śmierć i Nowe Życie w Chrystusie.
Panie, pragnę poznawać Ciebie we wszystkim: w sobie samym, w drugim człowieku, w świecie, rzeczywistości, wydarzenia, przyrodzie. We wszystkim. Do tego potrzebuję, byś mi otworzył oczy. Tak, bym mógł patrzeć Twoimi oczami. Bym „żył już nie ja, lecz żył we mnie Chrystus”.
Emaus zawiera się w modlitwie św. Ignacego z Ćwiczeń Duchowych, kiedy w każdym ćwiczeniu proszę o „wewnętrzne poznanie Pana, który dla mnie stał się człowiekiem, bym bardziej Go kochał i naśladował” [ĆD 104]. Wewnętrzne poznanie, czyli poznanie płynące z wnętrza, z serca. To poznanie Siebie samego może dać tylko Bóg. Dlatego proszę Go o tę łaskę. Sam jej nie wypracuję czy na nią nie zasłużę.
Poznanie Pana, bym Go więcej kochał – to rozpalenie serca, które się działo, kiedy Jezus wyjaśniał im Pisma w drodze. Rozpalenie miłości, choć jeszcze nie nazwanej. A kiedy Go rozpoznali i ich miłość otrzymała nazwę – imię – Jezus, wtedy mogą i chcą Go naśladować, czyli wracają do Jeruzalem.
A na koniec… Jezus okazywał, jakoby miał iść dalej. On zawsze idzie dalej, czyli głębiej. Ale tutaj przymusili Go, bo ich serce już było rozpalone. Potrzebowali wejść w Jego życie, by móc również iść dalej. Za Nim. Bo przecież Jezus poszedł dalej, czyli spotkał się z Nimi potem w Jerozolimie. Dalej, głębiej. W Nim.
Bo kiedy ja zapraszam Jezusa do mojego życia, to nie dlatego, że Go we mnie nie ma. Jest tam wcześniej, niż ja jestem. Zapraszam Go po to, by On mógł wziąć całe moje życie i wprowadzić mnie w Swoje życie – Boże Życie. Moje życie ma stać się Jego życiem. To jedyny cel i sens życia. Stać się Życiem w Życiu.
Czy poznaję Wiarę?
Czy poznaję Ufność?
Pozwolę dostrzegać wszystkimi zmysłami?
Poznawać współczując z Istniejącym…