Okruchy w gęstej trawie
Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał… J 6, 1-15
Jezus wchodzi na wzgórze, gdzie usiadł ze swoimi uczniami. Sielankowa scena, gdyby nie to, że idą za Nim tłumy. Ciekawe fakty podaje ewangelista – wchodzi na górę, usiadł. Nie ma ważniejszych spraw do opisywania? Choć mnie tutaj akurat dotknęło słowo”wzgórze” i mi się przypomniały słowa „na wzgórzu Pan się ukazuje” – taką nazwę dał Abraham miejscu, gdzie miał złożyć Izaaka w ofierze. Bóg się ukazuje na wzgórzu. Tam się właśnie ukazał Jezus, tam przyszedł i usiadł.
A potem Jezus podnosi oczy i patrzy. Znów… czy tekst miałby jakiś brak, gdyby nie odnotowywać, że „podniósł oczy”? Można by przecież napisać, że Jezus zobaczył schodzący się tłum. Ale On podniósł oczy. To gdzie one patrzyły wcześniej?
Może Jego oczy były spuszczone, czyli patrzył w dół. A może bardziej w głębię. W głębiny swego serca, gdzie trwa w nieustannej jedności ze swoim Ojcem. Patrzy do serca i patrzy sercem. Może właśnie z tego wynika to wszystko, co potem się zadziało. Z głębi serca.
Na początku jest mowa o wzgórzu, na końcu o górze, na którą Jezus usuwa, by nie został obwołany królem. Góra tradycyjnie jest miejscem spotkania z Bogiem. Po ludzku oferta tłumu jest atrakcyjna. Jezus jednak idzie na górę – jakby ponad to. A tak naprawdę głębiej niż to.
I to głębiej szczególnie objawia się dla mnie w momencie, kiedy Jezus każe zebrać ułomki po jedzących. Bóg zatroskany o najmniejszy nawet okruszek, który zawieruszyłby się w trawie. A tej trawy było tam wiele. Żaden okruszek nie może zaginąć. Jak żaden, choćby najmarniejszy grzesznik. On jest po to, by go otoczyć miłością i troską, a nie smagać wymaganiami czy karami.
Bóg interesuje się okruszkami. Moimi także. W sumie nie mam nic innego do zaoferowania. Okruchy dobra, ułomki ciepła, życzliwości i otwartości, ociupinka prawdy i miłości. Jezus każe jest z troską podnieść i zachować. Nawet, kiedy ja miałbym ochotę nie wziąć ich pod uwagę i może nawet zdeptać.
Chcę patrzeć tak, jak Ty – Jezus. W głębię. Chcę podnosić oczy z tej głębi, do której Ty mnie zaprasza. I pragnę zauważać choćby najmniejsze okruchy. Ciebie, ukrytego w gęstej trawie.