Miłość brudnych nóg
I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem… J 13, 1 – 15
Cały dzień mnie dziś intryguje miłość, która pochyla się aż do nóg. Bo do tej pory Jezus patrzył człowiekowi w twarz. Kilka razy w ewangeliach są słowa, iż Jezus spojrzał z miłością, albo w ogóle spojrzał, ujrzał, zobaczył… i człowiek zmieniał swoje życie. W tym Jego spojrzeniu było coś takiego, co mówiło: „Pójdź za mną”. W tych słowach ukryte jest równocześnie Kocham Cię oraz Potrzebuję Cię. Tak odbieram miłość Boga do mnie, którą dzisiaj w sposób szczególny sobie uświadomiłem. A może bardziej niż uświadomiłem – przeżyłem, choćby przez przewodniczenie wieczornej liturgii i obmycie kilku mężczyznom nóg. Bardzo poruszyło to moje serce.
Ale dlaczego nogi? Można spojrzeć w twarz na sposób miłości. Ale owa twarz może ukryć prawdziwe intencje czy uczucia. Można w niej nie zobaczyć tego, czego się może oczekuje. A nogi? Zawsze niosą brud. Niosą kurz życia, brud grzechu, słabości i upadku. Zobaczyłem dzisiaj w geście Jezusa pochylenie się nad moją słabością, zniżenie się do mojej nędzy i powiedzenie tej nędzy Kocham Cię. Właśnie za Ciebie, za tę nędzę oddaję moje życie, bo ta nędza jest czymś tak cennym, niepowtarzalnym i godnym miłości.
Kiedy Jezus mnie powoływał, spojrzał na moją twarz. Spojrzał mi w oczy i to mi wystarczyło. Ale dziś… spojrzał na moje nogi, pełne kurzu i brudu. Spojrzał na serce pełne grzechu, zamknięcia, oporu, braku miłości. Spojrzał z niesamowitą miłością i zaczął obmywać. Nic więcej. Przyklęknął i patrzył. Najpierw na nogi, a potem na moją twarz. Zrozumiałem, że On naprawdę kocha moje brudne nogi. Nogi, które już trochę schodziły, miejscami widać zmęczenie, widać ślady tego, po czym chodziłem, czego dotykały stopy. On to wszystko kocha, całą historię mego życia, a szczególnie to, co w niej brudne, pokrzywione, zakurzone, wstydliwe, ukryte…
Nie rozumiem tej miłości. Ale chcę jej coraz więcej…
Jezus spojrzał z miłością I dotknął miłością 🙂