Rozmienić miłość
Zostaw dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim… Mt 5, 20 – 26
Te słowa są przeciwko mnie. Bo ja tak nie potrafię. Bóg przewraca do góry nogami mój poukładany, „śliczny” świat. Wszystko w nim ma swoje miejsce i wszelkie odstępstwa od tego są niemile widziane. Można być ja faryzeusz, który w przykazaniach przegląda się jak w lustrze i konstatuje z zadowoleniem: nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem, byłem w niedzielę w kościele… jestem OK. Problem jest jeden – z tą sprawiedliwością nie można się zbawić. Tymczasem logika Jezusa idzie dużo dalej niż to, co widać. Zabić mogę w myślach, mogę zabić w pragnieniach, intencjach. To niewidzialna śmierć, w której człowiek ginie, gdyż nie potrafię (a może nie chcę) mu wybaczyć, nie mam dla niego litości, nie szukam dla niego aktu łaski.
To przebaczenie jest bezwarunkowe i zawsze takie będzie. Jezus na krzyżu nie mówi: Ojcze, przebacz im… ale pod warunkiem, że… Moje przebaczenie ma być dokładnie takie samo. Wtedy staję się podobny do Jezusa i nazywa mnie swoim przyjacielem. A gdy moje przebaczenie nie jest takie? To staje się On moim przeciwnikiem, z którym lepiej się pogodzić, dopóki jestem z nim w drodze. Bo inaczej poda mnie sędziemu, a sędzia dozorcy… nigdy się nie wypłacę. Ileż to razy, Panie, stawiam warunki mojemu przebaczeniu, mojemu przyjęciu kogoś, zgody na rzeczywistość. Dopóki on się nie zmieni… dopóki nie zrobi tego, co chcę… dopóki nie spełni takich warunków… Rozmieniam miłość na drobne, które potem wyliczysz mi co do grosika.
Jest coś jeszcze w tej logice. Ona dotyczy również mojej relacji do siebie samego. Bo siebie również mogę zabijać na raty. Sobie również nie przebaczać, nie okazywać miłosierdzia, ani być dla siebie łaskawym i litościwym. I kiedy coś nie wyjdzie, kiedy idzie nie po mojej myśli, kiedy przychodzi słabość, niemoc czy upadek – mogę stać się dla siebie surowy i nieprzejednany. Do czego mnie to prowadzi? Znów do więzienia, które mieści się we mnie. Zamyka mnie na siebie i na innych.
Zostaw dar swój przed ołtarzem… bo bez przebaczenia, bez pojednania, jedną ręką coś Mu ofiarowuję, a drugą odtrącam i policzkuję w moim bliźnim.