Proś o Życie!
Wspomnij Panie, pokaż się w chwili udręczenia naszego i dodaj mi odwagi… Est 4, 17 k-m. r-t
Estera oraz naród żydowski jest w niebezpieczeństwie. Może wyginąć od jednej decyzji króla. Więc Estera idzie do króla, by mu powiedzieć o spisku. Ale boi się, to normalne. Prosi więc w modlitwie Boga.
O co prosi? Nie o usunięcie przeszkód, nie o to, by „samo się zrobiło”. Prosi Boga o odwagę i odpowiednią mowę w ustach, by mogła (ona) zrobić to, co do niej należy. Mówiąc krótko: Pan Bóg ma zrobić 100% tego, o co ona Go prosi, a ona zrobi pozostałe… 100% – z tego, co do niej należy. Na tym polega współpraca człowieka z Bogiem. Na tym polega życie łaską. Bóg niczego za mnie nie zrobi. Ale to Jego moc, łaska, odwaga i miłość mają mnie prowadzić, bym dokonywał dobrych, roztropnych wyborów i w ten sposób „czynił sobie ziemię poddaną”.
O to mam Go prosić. O miłość, o życie… o tym mówi dzisiejsza Ewangelia (Mt 7, 7 – 12). Mam prosić i nie ustawać. Ale o co? Te dwa przykłady Jezusa są wymowne. Mówi o chlebie i o rybie. Od starożytności były to symbole Chrystusa, a więc miłości, życia, prawdy, mądrości, pokoju, odwagi… tym jest przecież Chrystus i wiele więcej… A co jest przeciwne temu? Kamień i wąż. Dla Żydów kamienie służyły do kamienowania, a więc narzędzie śmierci. Wąż kojarzy się jednoznacznie z rajskim kusicielem, a więc tym, który niesie grzech i w konsekwencji śmierć.
Proś, kołataj, szukaj… życia i miłości! A nie śmierci, zła i grzechu. O co ja Cię, Panie, proszę każdego dnia? Czego tak naprawdę szukam? Nie w deklaracjach, lecz czego dotyczą moje faktyczne codzienne wybory – czy rzeczywiście dobra, życia i miłości, które Ty chcesz mi dać?