Pokój

Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi. Łk 10, 1 – 12

We wszystkich dzisiejszych czytaniach pojawia się słowo pokój. Przez Izajasza Bóg mówi, że skieruje ku Jeruzalem pokój jak rzekę (Iz 66, 10, 14c), a św. Paweł przyzywa pokoju i miłosierdzia na wszystkich, którzy będą się chlubić z krzyża Chrystusa (Ga 6, 14 – 18). Pomyślałem najpierw o wszystkich moich niepokojach. Kiedy jest wiele spraw do załatwienia, kiedy wszystko gdzieś pędzi, kiedy trudno o potrzebny dystans do życia, ludzi, siebie samego – wtedy przychodzi niepokój.

Może dlatego Jezus najpierw mówi do uczniów, by na drogę nie brali ani sandałów, ani trzosa, ani torby. Bo kiedy coś mam, to zaczynam się o to niepokoić. A bo mi ukradną, a bo to jest za słabe i muszę kupić lepsze. Siedzę wtedy na powierzchni życia i zamartwiam się o tak wiele. Czy tego nie robić? Pewnie się nie da. Do wielu rzeczy trzeba podejść poważnie i choć trochę się nimi zamartwiać. Ale wyczuwam, że Jezus zaprasza mnie do czegoś więcej. Pakując się ostatnio i przygotowując do przeprowadzki zobaczyłem, ile niepotrzebnych rzeczy nagromadziłem, które teraz są balastem. I jakiej ulgi doznałem, kiedy zdecydowaną większość udało mi się zostawić.

Ale to tylko jeden z aspektów pokoju. Bo prawdziwy pokój, głęboki pokój serca potrafi dać tylko Bóg. No właśnie – głęboki pokój serca. To znaczy, że nie znajdę go na powierzchni życia. W codzienności jest wiele spraw do załatwienia i tak ma być. Ale bez wejścia w siebie, bez spotkania z Bogiem w moim sercu – właśnie tam, w moim sercu – nie doświadczę nigdy prawdziwego pokoju. Może co najwyżej święty spokój, który jest zupełnie czym innym.

W tym kontekście poruszyły mnie dwie rzeczy. Najpierw to, że św. Paweł mówi o pokoju, kiedy mówi o Chrystusie ukrzyżowanym. Jakby chciał powiedzieć, że człowiek, który w życiu niewiele doświadczył (= nie jest doświadczony przez życie), nie cierpiał (np. ucieka od cierpienia i krzyża), który szuka tylko łatwizny, przyjemności i stroni od poznawania siebie (zwłaszcza swojej słabości i nędzy) oraz zderzania się z życiowymi przeciwnościami – taki człowiek nie jest zdolny ani do przyjęcia pokoju, ani miłosierdzia. Jeśli jestem zdolny przyjąć krzyż – to jestem również zdolny przyjąć pokój, bo jedno i drugie idzie od Chrystusa.

A druga rzecz – Jezus mówi, że posyła uczniów jak owce między wilki. Jak to? Normalnie mówimy, że to wilki wchodzą między owce i je atakują, rozpraszają stado. Tymczasem ja mam iść jak owca między wilki. Przecież nie mam szans! Mało tego, nie mam się przebierać za wilka… mam być tym, kim jestem, owcą. A owca jest zwierzęciem potulnym, pełnym ciepła i właśnie – pokoju. Przynajmniej tak mi się kojarzy. Mam taki stać się dla ludzi, nawet jak oni będą dla mnie wilkami. Niemożliwe? Z Bogiem wszystko jest możliwe.

Poruszyły mnie również te słowa, że wchodząc do czyjegoś domu, mam najpierw mówić o pokoju, mam najpierw ogłaszać pokój. Mam stać się roznosicielem pokoju, tego pokoju, który daje Bóg. Idąc do czyjegoś domu oznacza wchodząc z kimś w relacje, spotykając go na mojej drodze. I znów doszedłem do mojej ulubionej zależności – aby dać go innym, najpierw sam potrzebuję przyjąć go od Boga, zanurzyć się w nim jak w rzece, o której mówi dziś Bóg przez Izajasza. Pokój, który daje Bóg tym wszystkim, którzy w Nim całkowicie pokładają swoją nadzieję i troskę o siebie, którzy żyją w takiej wolności, jak tylko potrafią. To znów mnie kieruje do mego serca. Tam jest źródło mojego pokoju, bo tam mieszka Bóg.

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *