Herodiada

A Herodiada zawzięła się na niego… Mk 6, 17 – 29

Czym jest ta Herodiada w moim życiu? Co się na mnie uwzięło, a przynajmniej mam takie wrażenie? Co to jest? Nie pozwala iść w życiu dalej, blokuje przepływ miłości we mnie, łaski, dobra… Co to jest, albo kto?

To ta Herodiada sprawia, że czuję się czasami jak Herod. Z jednej strony chętnie słucha Jana, uważa go za męża prawego i świętego, jego mowy wzbudzają w nim niepokój (może taki ku nawróceniu?). A z drugiej strony – jest w kleszczach Herodiady. To ja – jest we mnie wiele dobrych pragnień, dobrych myśli, ale czasem gdzieś blokuje się wola, by iść za tym. Jakby coś trzymało mnie na uwięzi, jakby coś było ciężko puścić.

I w tym wszystkim Jan, który jest konsekwentny do końca. On jest po prostu sobą i w tym byciu sobą jest fascynujący, a zarazem przerażający. Dlaczego? Bo to go prowadzi na śmierć. Taki jak Jezusa. Bycie sobą, bycie prawdziwym ostatecznie doprowadza do śmierci. Nie ma innej opcji. Muszę umrzeć dla siebie samego, dla swojej wygody, komfortu, poczucia bezpieczeństwa. Przerażające. Dlatego może czasem jestem w stanie i pół królestwa obiecać córce Herodiady. Z lęku. Choć już Jeremiaszowi Bóg mówił, by się nikogo nie lękał, bo inaczej On – Bóg, napełni go lękiem. Być sobą. Być jak Jan, być jak Jeremiasz.

Nie mam iść o własnych siłach. To niemożliwe. Stąd słyszę dziś znów: „Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać.” Obym wierzył i nigdy, przenigdy nie ulegał „Herodiadzie”, która zawzięła się na mnie…

1 Comment

  1. Kamila
    30 sie, 2015

    Amen 🙂

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *