Pozwolić na wszystko
I skłoniwszy głowę wyzionął ducha. J 18, 1 – 19, 42
Niepojęte to wszystko. Miłość, która najpełniej objawia się na krzyżu. A krzyż to nic innego jak wydanie swojego życia i to całkowicie, totalnie, do końca, nie zostawiając sobie ani kropelki życiodajnej krwi. Wszystko dla mnie. Taka jest różnica pomiędzy Jezusem, a Judaszem (czy też mną). Judasz wydaje Jezusa, wydaje kogoś. Ja też tak często czynię. Albo z lęku, albo żeby coś zyskać. Jezus też wydaje, ale samego siebie. Robi to, by ktoś inny mógł zyskać. Bym ja mógł zyskać (życie wieczne, zbawienie, radość, pokój, miłość…).
Kiedy patrzę na dzisiejszą scenę, to dociera do mnie, że Miłość najpełniej objawia się w milczeniu, nie bronieniu siebie, wydaniu siebie innym, nie kontrolowaniu swego życia, wrażliwości, głębokim, rozrywającym serce pragnieniu bycia dla innych. Mniej działać, a coraz bardziej schodzić w głębiny swego serca, by tam spotykać się z Bogiem. To pragnienie bardzo mnie rozpala, ale jeszcze zbyt często boję się tam schodzić i pływam na powierzchni życia uciekając od głębi. Bo naprawdę trudno mi pozwolić Bogu na wszystko. A tym w istocie jest Miłość. Ładnie określiła to św. Teresa od Jezusa: „Miłość to owoc spotkania z Bogiem obecnym w moim sercu, nie zaś efekt moich wysiłków”. Spotkać się z Nim w moim sercu i pozwolić Mu na wszystko.
Boję się umierać każdego dnia, boję się wydawać samego siebie, boję się krzyża. A jednak mnie przyciąga. W ranach Chrystusa odnajduję również moje rany. W Jego dziurach widzę swoje dziury. Przez te dziury można zobaczyć skarb, który Bóg zawsze ukrywa „w naczyniach glinianych”. Jednak zbyt często próbuję zalepić te dziury, uważając je za zbyt duże niedoskonałości i słabości. Na siłę staram się być idealny i do mojego modelu próbuję nagiąć cały świat wokół mnie. Krzyż to pozwolić na wszystko Bogu. Włącznie z moją własną śmiercią. Tylko wtedy otrzymam nowe życie.
Zazdroszczę łotrowi, który pomimo podłego życia (tak to sobie wyobrażam) w ciągu jednej chwili, po przejściu bramy śmierci znalazł się w raju. Bo to mu Jezus obiecał właśnie na krzyżu, w najgorszym po ludzku momencie. Tylko czy ja jestem gorszy od tego łotra? W podłości życia mogę mu nawet dorównywać. Tylko czy dorównam mu w postawienia wszystkiego na jedną kartę? Jezu, wspomnij na mnie…