Odwaga
Dlatego nie bójcie się… Mt 10, 24 – 33
Te słowa Jezus powtarza dziś kilkakrotnie. A przecież lęk jest czymś, co nam zawsze towarzyszy. Ba, chwilami jest nam nawet potrzebny, chroni nas przed „wdepnięciem” w coś, co mogłoby się dla nas źle skończyć.
Wydaje mi się, że lęk stał się swoistym globalnym zniewoleniem. Bo to, że odczuwamy lęk, jest naturalne. Ale tak wielu ludzi żyje lękiem. Boimy się wszystkiego i o wszystko. Boimy się stracić nasze dobra materialne, naszą reputację, dobre imię, godność. Boimy się utracić samych siebie, naszych bliskich. Boimy się cierpienia, niewygody, braku, niebezpieczeństw. Czasem boimy się nawet własnego cienia.
Jezus co jakiś czas powtarzał uczniom: Nie lękajcie się, nie bójcie się! Św. Jan pisał, że lęka się ten, kto nie wydoskonalił się w miłości. A że dla niego Bóg jest miłością, to można by stąd wywnioskować, że im mniej Boga w moim życiu, tym więcej lęku. Ja bym to jeszcze powiązał z wiarą, bo trudno o niej nie mówić, kiedy mówimy o Bogu i relacji do Niego. A zatem wychodzi, że im mniej wiary i miłości, tym więcej lęku.
Lęk bierze się z tego, że opieram się wtedy na swoich własnych siłach. A w głębi duszy przeczuwam, że moje siły są nędzne, słabe i potrzebuję całą moją ufność położyć w Bogu. Wtedy moje działanie będzie przesiąknięte Bogiem, który we mnie i przeze mnie będzie działał. Ale nie sam. Sam będę próbował zabezpieczyć sobie życie, ułożyć jakoś, kontrolować – ale życie szybko mi to weryfikuje. Od czasu do czasu burzy się to wszystko jak domek z kart.
Uznanie mojej nędzy, grzechu, słabości i całkowitej zależności od Boga – zmniejsza mój lęk i pogłębia wiarę. Wtedy zaczynam działać z odwagą. Odwagę rozumiem jako działanie całym (pełnym) sercem, które ma odwagę być niedoskonałym, nędznym i słabym, a przez to zależnym od Boga. Bycie odważnym to nic innego jak bycie sobą, a być sobą – to uznanie swojej słabości, nędzy i niedoskonałości i pozwolenie, by Bóg mnie kochał właśnie takiego! Bo Bóg ma nieskończone miłosierdzie względem mojej słabości. Wręcz powiedziałbym, że On ma słabość do mojej nędzy. Ale pod warunkiem, że Mu odsłonie całe moje serce i całą moją nędzę, całą moją ciemność i niemoc. Kiedy próbuję zgrywać bohatera i supermena, który sobie ze wszystkim radzi – doznaję największej porażki, bo zostaję sam.
Panie, nie chcę niszczyć w sobie lęku. Po prostu Tobie oddaję wszystko, kim jestem i co we mnie się dzieje. Jestem Twój z moim lękiem, słabością, nędzą i grzechem. Chcę Ci zaufać całkowicie, byś działał we mnie, prowadził i sam przemieniał we mnie to, co tylko chcesz. Moim jedynym pragnieniem jest Ci na to pozwolić, ofiarowując się Tobie bez reszty. Nic więcej. To nie ja mam działać – lecz Ty!