Chciwość – opis i konsekwencje

gr. codicia

Rozpatruje się ją jako jedna choroba, chociaż wchodzą w jej skład dwie namiętności, które Ojcowie Kościoła nazywali Miłość pieniądza oraz Pragnienie, by posiadać coraz więcej. Obie pochodzą z tego samego skrępowania dobrami materialnymi i w rzeczywistości idą zawsze w parze, gdyż jedna pociąga za sobą drugą. To skrępowanie objawia się zadowoleniem (uciechą) z posiadania bogactw, troską o utrzymanie ich (zachowanie), trudność w oddzieleniu się od nich (odseparowaniu się) i cierpienie (smutek), które się odczuwa, kiedy się te bogactwa rozdaje.

Fundamentem tej pożądliwości jest niepokój i niepewność, jakie każdy człowiek ma myśląc o przyszłości, której ani nie zna, ani nie jest jej panem. Pragnienie, by mieć więcej jest niczym innym jak bezskuteczną próbą zabezpieczenia w jakiś sposób tej przyszłości za pomocą dóbr materialnych. Chodzi o zawierzenie bardziej naszym bogactwom niż Bogu, bez świadomości, że bogactwa w żadnym przypadku nie mogą być absolutną gwarancją naszej przyszłości.

Charakterystyka choroby

Przyczyną tej pożądliwości nie są pieniądze lub dobra materialne same w sobie, lecz stosunek człowieka względem nich. Cel naturalny dóbr koncentruje się na używaniu ich aby zaspokoić potrzebę swojej egzystencji (przeżycia). Pieniądze lub dobra materialne mają więc wartość względną, instrumentalną lub użytkową. Przeciwnie zaś, postawa patologiczna (pożądliwa) lub anty-naturalna przemienia to pragnienie, które oryginalnie były skoncentrowane na Bogu i prawdziwych bogactwach, w wyłączne osiąganie i zachowywanie dóbr materialnych, nadając im wartość samą w sobie, korzystając nie z ich używania, lecz posiadania[1].

Ta namiętność opiera się na ekonomii pragnienia, ponieważ aby posiadać jedno (Boga), oddalamy się od drugiego (dóbr materialnych) i odwrotnie. Te dwa pragnienia są więc niekompatybilne ze sobą. W ten sposób Ojcowie Kościoła odczytywali na nowo przypowieść o synu marnotrawnym: człowiek oddala się do Boga w miarę posiadania coraz bardziej bogactw, umieszczając Stworzyciela całej materii poniżej Jego stworzenia, włącznie z tym, że zaczyna adorować bogactwo jako boga. Miłość pieniądza i pragnienie posiadania go więcej są uważane za bałwochwalstwo[2], z powodu uświęcenia jakiego się udziela dobrom materialnym, uwielbienie jakie się ma względem nich i ofiar, jakie się im składa: czas, siły i troski, aż do własnej duszy.

Chciwość więc, choć Ojcowie nie rozwinęli tego wątku w pełni, zakłada pewien brak wiary i nadziei pokładanej w Bogu z powodu wielkiej troski o uzyskanie dóbr materialnych i ufności, jakie w nich pokłada. Człowiek zakłada, że pieniądze zabezpieczą jego przyszłość, do takiego stopnia, że tworzy projekty nie tylko puste, lecz również nierozsądne, w miejsce zaufania do Boga[3].

Symptomy choroby

Charakter patologiczny chciwości objawia się szczególnie w relacjach człowieka ze sobą samym i z drugim człowiekiem. W relacji do siebie samego: osoba woli bardziej (preferuje) pieniądze i bogactwa, aniżeli własne zdrowie i zbawienie. Ta obsesyjna troska o zdobycie i zachowywanie bogactw sprawia, że tak często stawiamy w niebezpieczeństwie nasze zdrowie fizyczne, tracąc wiele energii, trosk i czasu, które są nam potrzebne dla innych celów. Nie można również zapomnieć, że ta pożądliwość, szczególnie w swoim aspekcie skąpstwa, nie zadowala się tylko by „mieć więcej”, ale że potrzebuje bogactwo widzieć, dotykać, liczyć… ponieważ ten kontakt fizyczny daje pewne poczucie kontroli. Ten upór zanurzony w dobrach materialnych uniemożliwia nam rozwijać innych zdolności, szczególnie tych duchowych, utrzymując nas zamkniętych w tym świecie (bogactw) zapominając o dobrach prawdziwych i autentycznych[4]. Chociaż szukamy szczęścia w zdobywaniu bogactw, w rzeczywistości zniewala nas to i nie daje satysfakcji i szczęścia. Przyjemność, którą się otrzymuje jest niestabilna, niedoskonała i przelotna (tymczasowa).

Relacja z drugimi jest również dość mocno zakłócona przez te dwie pożądliwości, które się osiąga tylko przez pozbawienie dóbr, które „należą” do bliźniego. Bóg dał nam od początku dobra wystarczające do tego, by zaspokoiły nasze potrzeby; jeśli ktoś gromadzi więcej niż potrzebuje, w rzeczywistości pozbawia drugiego człowieka tego, co on potrzebuje (wszelkie nierówności w świecie). Przemienia się w ten sposób w złodzieja, niszcząc Boży plan braterstwa i równości.

Bóg przeznaczył bogactwo aby było rozdzielane i używane wspólnie w sposób sprawiedliwy, podczas gdy chciwość nie respektuje tego celu, szukając zachowywania egoistycznego pieniądza z powodu przyjemności i „bezpieczeństwa”, które daje, co jest radykalnie przeciwne miłości i lekceważy drugiego człowieka jako równego. Może to dojść do takiego punktu (zaburzenie w relacjach), że drugi człowiek staje się zwykłym środkiem do zdobycia nowych bogactw, lub też przeszkodą w zachowywaniu ich, co powoduje zazdrość wobec tych, którzy mają od nas więcej, brak wrażliwości i nienawiść wobec drugiego człowieka (widząc w nim rywala). W tym jest również pogarda wobec tych, co mają mniej, podziały, urazy, pretensje, żale i walki stąd wynikające (np. sprawy spadkowe), których ostatnią konkluzją bywa agresja, przemieniająca człowieka z dzikie zwierzę.

Jednym z symptomów patologicznych tych pasji jest ich charakter nienasyconości: podczas gdy obżarstwo i nieczystość mają granice cielesne – chciwość nie ma tych granic. Stąd mają skłonność do rozwijania się bez końca, aż do takiego stopnia, że niektórzy Ojcowie mówią o „bulimii duchowej”, ponieważ im więcej się ma, tym więcej się pragnie mieć. To nienasycenie, które dotyka zarówno biednych, jak i bogatych, równych w zazdrości, ponieważ bogaty jest rozumiany w wielu momentach jako ubogi w swoich potrzebach (= ciągle mu brakuje i chce więcej).

To nienasycenie przemienia człowieka w niewolnika dóbr, które posiada, w podwójnej dynamice: najpierw w tym, że to nie człowiek ma dobra, tylko że to dobra (coś materialnego i bez duszy) w rzeczywistości posiadają człowieka; po wtóre – nienasycenie popycha do poszukiwania bez końca nowych posiadłości jako niewystarczających już w momencie ich zdobycia – to nas popycha do tej gonitwy tak destruktywnej, ponieważ wszystkie nasze siły tracimy w tym właśnie celu. W ten sposób w tym naszym trudzie by mieć więcej ani nie cieszymy się tym, co mamy, ani z tego nie korzystamy.

To ciągłe pragnienie posiadania i zachowywania dóbr produkuje w człowieku nieustanny niepokój, stan pewnego lęku, strapienia, a także smutku: albo z powodu frustracji, że się czegoś nie ma (a czego się pragnie), albo z powodu lęku że się utraci to, co się posiada[5].

Te pożądliwości pokazują nam fałszywą wizję rzeczywistości, poczynając od samych bogactw – z których się czyni coś absolutnego i „wiecznego”[6]), następnie osoba zarażona tą chorobą – zostaje zredukowana do bycia niewolnikiem pieniądza i nadto robi najgorszy interes swojego życia: traci zbawienie na rzecz odrobiny dóbr materialnych, a kończąc na bliźnim – który staje się środkiem i celem naszego wzbogacania się, zamiast stawać się osobą i obrazem Boga.

To pragnienie człowieka, choć na początku znajduje przyjemność w posiadaniu pieniądza i różne przywileje, które on daje, jednak w dłuższym okresie czasu przynosi głębokie niezadowolenie, ponieważ nie daje ostatecznie tego, czego człowiek szuka – daje tylko substytut szczęścia. Poza tym to głębokie przywiązanie do bogactw przynosi człowiekowi ubóstwo, uniemożliwiając odkrycie innych bogactw, bardziej głębokich i wewnętrznych oraz oddzielając nas (separując) od naszych sił życiowych. Przemieniamy się w ten sposób w nowego króla Midasa, który czego się dotknie, zamienia w złoto, lecz sam nie może z tego korzystać. I w ten sposób to, co miało być naszą największą radością, staje się naszą karą.

Te dwie pożądliwości: miłość pieniądza i pragnienie posiadania ciągle więcej, bardzo ciężkie w swych początkach, są b. trudne do wyleczenia jeśli się rozwijają i wzrastają w człowieku. Ojcowie Kościoła uważali, że jeśli się tego demona nie wyrzuci na samym początku, to później jest niemożliwych wyrzucenie go. Są one jak pasożyty, trudne do wyeliminowania z trzech powodów: szukania przyjemności, zarozumiałości (próżnej chwały) oraz braku wiary i zaufania Bogu – ten ostatni powód jest najcięższy. Zarazem z tych dwóch namiętności rodzą się kolejne, jak niewrażliwość, nienawiść, wrogość, pretensjonalność (chowanie uraz), gniew, pycha, próżność i inne, bliskie tym, np.: duch wyższości, pogarda dla bliźniego, arogancja, zuchwalstwo…

Aktualizacja

W dzisiejszym świecie panuje swoisty kult pieniądza i zwraca to bardzo naszą uwagę. Ma on przemożną wartość, w której są oceniane osoby i całe społeczności (bogactwo zamieniło się w symbol szczęścia). Widać to również w „uświęceniu” instytucji, które obracają pieniędzmi: wielkie banki, firmy, MFW, itp., jak również w tym, ile każdy z nas jest w stanie poświęcić, by zdobyć pieniądze lub „chwała” jaką otrzymują ci, którym się w życiu poszczęściło i zdobyli wielkie fortuny (szefowie wielkich firm, dyrektorzy instytucji finansowych, którzy stali się nieomal „kapłanami nowej religii”). To, co Ojcowie Kościoła nazywali jedną z bardziej wstrętnych i antyludzkich namiętności (egoistyczne gromadzenie bogactw i brak wzajemnej solidarności), dzisiaj zamieniło się w „cnotę” najbardziej poważaną, która weszła we wszystkie przestrzenie życia (rodzina, edukacja, religia…). Trudnością w leczeniu tej choroby jest fakt, że ten „kult” pieniądza wytworzył wokół siebie kulturę, która usprawiedliwia i legitymuje z różnych punktów widzenia (ekonomicznych, politycznych, teologicznych…) użyteczność i wygodę, wykluczając lub marginalizując to wszystko, co jest temu przeciwne.



[1] „Jest jasnym to, że można być skąpcem bez posiadania pieniędzy… bez posiadania bogactw mogą niektórzy dzielić to samo potępienie jak skąpcy, z powodu uczuć do pieniądza, które gnieżdżą się w ich duszy. Brakuje im okazji do  posiadania, a nie woli. I to wola bardziej niż potrzeba zasługuje przed oczyma Boga” (Jan Kasjan).

[2] „Zadajcie więc śmierć temu, co przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem” (Kol 3, 5).

[3] Por. Łk 12, 16-21, nierozsądny bogacz.

[4] Por. Mt 6, 19-21

[5] „Jeśli ktoś mniema, że nie ma namiętności do jakiejś rzeczy, a utraciwszy ją, smuci się w sercu, to taki zupełnie sam siebie zwodzi.” (św. Jan Klimak, Drabina Raju, II 11, wyd. Marek Derewiecki)

[6] Por. Jk 5, 2-3

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *