Najmniejsze jesteś
A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś… Mi 5, 1 – 4a
Choć te słowa padły w niedzielę, to pracują we mnie do dziś. Łączą się z tymi słowami, które Pan w tych dniach kieruje do całego Kościoła. Poruszają mnie gdzieś głęboko, poruszają i wydobywają pragnienia. Najmniejsze jesteś… Bóg staje się najmniejszy, staje się dzieckiem, uniża się, ubiera się w pokorę. Nie, On się w nią nie ubiera, On JEST pokorny, to Jego „skóra”, natura.
W tym, co najmniejsze kryje się moc, siła. W tym, co najmniejsze, kryje się prawda, kryje się miłość. Może dlatego Bóg pokazuje się właśnie w ten sposób, by mnie nie oślepić, bym był zdolny Go przyjąć, bym się Go nie bał. Zwyczajowo świat (i ja w nim również) goni za tym, co wielkie, spektakularne, intrygujące, fascynujące, zadziwiające. Jednak teraz bardzo pociąga mnie ta małość, to bycie najmniejszym. Bóg rodzi się w tym, co najmniejsze.
Pociąga mnie też Maryja, która z pośpiechem idzie w góry do Elżbiety (Łk 1, 39 – 45). Aby spotkać się z drugim człowiekiem, trzeba „wyjść z domu”, czyli swojego bezpieczeństwa, ciepłego gniazdka, swoich poglądów i mentalności. Wyjść, by doszło do spotkania. Nie jest to łatwe, bo droga ku bliźniemu prowadzi w góry. Wymaga więc wysiłku, trudu, spocenia się. Bo drugi jest inny, każdy bliźni, jakiego spotykam – jest inny. Trudno czasem tę inność przyjąć, otworzyć się na nią. Bycie człowiekiem gościnnym to uznanie, że gość-(jest)-inny. To otwarcie się na to, kim jest i jaki jest i że to może być świat zupełnie „inny”, niż mój. Te dwa światy nie mają się ze sobą zlać, one mają siebie szanować.
Droga do bliźniego prowadzi w góry, jest z pośpiechem, więc jest dynamiczna, pełna ruchu i wymaga wysiłku. W tym wspinaniu się jest jeszcze jedna trudność – możliwość zranienia. Mimo to, nie chcę, Panie, by mnie to zniechęciło przed pójściem w góry. Tam, gdzie czeka bliźni. Jeszcze tego nie umiem. Czasem zostaję wpół drogi. Czasem zawracam, a nierzadko w ogóle nie wychodzę „z domu”. Dziękuję Ci, Panie, za głębokie pragnienia, nawet gdy nie mam jeszcze sił, by je w pełni realizować.
Bo tak naprawdę, to zbyt często jest to moja inicjatywa (ja chcę iść do bliźniego, ja chcę mu służyć), a za mało, albo wcale jest tak, że to Ty chcesz się mną po-służyć, a ja mam Ci tylko na to pozwolić. Różnica subtelna, ale zasadnicza. Bo to TY jesteś najważniejszy, TY jesteś protagonistą, działający. Ja mam się poddać Twemu działaniu, skoro codziennie powtarzam „Bądź Twoja wola”.
Mądre i piękne, dziękuję
Dziekuje ojcze Grzegorzu,to pragnienia mojego malego serca,ktore nie potrafiam wypowiedziec Jezusowi,Ty wypowiedziales je za mnie,a ja oddaje Mojemu Panu.To takie cieplo tajemnicy adwentu,wigilii Bozego Narodzenia.Wiele lask od bezbronnego DZIECKA.Przytulmy Go,ogrzejmy Go nasza mala miloscia bo zlobek zimny,otrzyjmy lzy tesknoty za tymi,ktorzy nie przyjda.