Naucz mnie relacji
Z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka… Jon 4, 1 – 11
Jonasz to uciekinier. Widać to od początku jego historii. Ucieka przede wszystkim przed Bogiem, ale to oznacza, że również przed samym sobą, a także przed innymi. Mało go obchodzi los żeglarzy, którzy walczą z żywiołem (kiedy on twardo śpi pod pokładem), mało ich interesuje los mieszkańców Niniwy. W sumie ich los go obchodzi, ale najchętniej zobaczyłby podobne fajerwerki, jak te, które widział Lot uciekając z Sodomy.
Pomimo tego podoba mi się jego obraz Boga. Patrząc na to, co przeżywa w środku, w niesamowity sposób (zaskakujący wręcz) maluje Boga: „…bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą.”. Urzeka mnie ten opis i porusza. A jeszcze bardziej, kiedy uświadamiam sobie, kto go wypowiedział.
Bóg pokazuje się dzisiaj jako Nauczyciel. Pokazuje się dokładnie takim, jakim odmalował Go Jonasz. Uczy go tego za pomocą małego robaczka… A czego tak naprawdę uczy Jonasza? Czegoś podobnego, jak Jezus swoich uczniów (Łk 11, 1 – 4). On uczy ich modlić się, czyli niczego innego jak relacji. I można powiedzieć, że słowa, jakich użył Jonasz do opisania tego, jaki jest Bóg, można streścić w tym jednym, którego użył Jezus – OJCIEC. Bóg jest Ojcem, a w związku z tym jest taki…
Jezus uczy uczniów modlitwy, czyli relacji. Bo o nic innego tutaj nie chodzi, ale o relację, przed którą tak panicznie uciekał Jonasz. Chodzi o bliskość i przyjęcie Tego, który jest właśnie taki: łagodny, miłosierny, cierpliwy, litujący się, itd. Wszystko inne w moim życiu – naprawdę wszystko inne – jest tylko konsekwencją tej relacji.
Ojcze, podaję Ci moja rękę. Chcę poddać się Twojemu prowadzeniu. Miej cierpliwość nade mną, szczególnie, gdy będę wyszarpywał moją rękę, by iść swoją drogą. Bo tak naprawdę nie chcę nigdzie uciekać. Naucz mnie relacji… wszelkich.
Wszystko inne w moim życiu – naprawdę wszystko inne – jest tylko konsekwencją tej relacji.
„Naucz mnie ralacji… wszelkich.”
Amen, amen, amen:)