Królestwo Boże jest w ruchu
Podobne jest królestwo niebieskie do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Mt 13, 44 – 52
Do tej pory na przypowieści jakoś tak nie zwracałem uwagi. Jednak zaczynają do mnie coraz mocniej przemawiać. Przypowieść zawsze coś odsłania, przybliża – to, czym jest królestwo Boże, ale chyba bardziej intryguje mnie to, co ona zasłania, o czym nie mówi i jak próbuje pokazać rzeczywistość, której pokazać się nie da.
Bo przypowieści wskazują na to, że królestwo niebieskie jest bardzo dynamiczne, a nie statyczne. To nie jakaś „przestrzeń”, położona nie wiadomo gdzie, lecz do ziarenko, z którego wyrasta wielkie drzewo, to zaczyn, który jest niewielki lecz zakwasza całe ciasto… to coś, co rośnie! Pomyślałem, że to wygląda trochę tak, jakby królestwo niebieskie rosło razem ze mną. Jeśli ja rosnę i dojrzewam duchowo, ono wzrasta razem ze mną. Z małego ziarnka staje się drzewem, z małego zaczynu – pięknym, wyrośniętym ciastem, którym tak wielu może się nakarmić.
A dzisiaj? Królestwo jest jak skarb i jak kupiec. Skarb po prostu jest i tyle, ale ma wielką wartość. Zapytałem siebie: ile jestem w stanie stracić, by Go zyskać? Innymi słowy: jaka jest moja hierarchia wartości. Niekoniecznie ta deklarowana, lecz ta naprawdę przeżywana. Bo jeśli Bóg jest dla mnie najważniejszy, to ile czasu Mu poświęcam? Jak bardzo dbam o relację z Nim? A jeśli np. rodzina jest tuż za Bogiem, to ile czasu jej poświęcam? Jak bardzo dbam o dobre relacje z członkami rodziny? Czy walczę o relacje, kiedy coś się sypie, kiedy przychodzą kryzysy, niezrozumienie, kłótnie? Bo jeśli rodzina nie jest dla mnie „aż tak” ważna, to szybko sobie odpuszczę. I wtedy się okaże, czy moje deklarowane wartości pokrywają się z tymi, jakimi żyję na codzień.
Kupiec zaś pokazuje mi znów dynamiczny charakter królestwa niebieskiego. Bo on jest tym, który ciągle szuka – tego, co najcenniejsze, co najważniejsze. Czy ja szukam? Czy jestem w tym wierny, cierpliwy i wytrwały? Jak szybko się zniechęcam, czekając, aż wydarzy się „cud”? Bo ja sam czasem zachowuję się dziwnie – robię coś tak samo (np. nie dbam o modlitwę, o relacje z ludźmi), a oczekuję, że efekty będą inne (jakby się coś miało „samo” zmienić). Kupiec szuka i jest w tym wytrwały, ale ma jeszcze jedną cudowną właściwość – kiedy znajdzie jest gotowy stracić wszystko inne. Ja czasem chciałbym trzymać dziesięć srok za ogon. Chciałbym i zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko. Czy jestem gotowy stracić? I to coś bardzo cennego i ważnego? Po to, by zyskać coś jeszcze cenniejszego… Boję się tego, bo to, co już mam, jest przecież takie „konkretne, stabilne”, to jak wróbel w garści. A to, czego szukam jest takie niejasne, po ludzku niepewne, nawet trudno to sobie wyobrazić…
I jeszcze coś. Ostatnia przypowieść. Królestwo jest jak sieć. Zadziwiło mnie, że ta sieć nie klasyfikuje ryb, lecz zagarnia wszystkie. I dobre, i złe. Królestwo Boże takie właśnie jest! Zagarnia wszystko. A dopiero kiedyś, na końcu świata, odbędzie się klasyfikacja i oddzielanie dobra od zła. Teraz jest to przemieszane i ma takie być. Ale to jeszcze coś mówi… że dopóki ta sieć zagarnia, dopóki jest w ruchu (jak królestwo niebieskie), to ja – widząc moją słabość i grzeszność, mogę się nawrócić, mogę zmienić życie (lub pozwolić na to). Królestwo niebieskie jest w ciągłym ruchu i dopóki tak jest, ja mam szansę stawać się lepszy, mogę szukać najpiękniejszej perły, mogę uczyć się tracić wszystko, by wszystko zyskać. Mogę… ale to moja decyzja i konsekwencja życia. Bez mojego „chcę” nic się nie wydarzy…
Można również dodać, że gdy odnajdziemy ten skarb- królestwo niebieskie, tak jak znalazł je pewien człowiek z tej przypowieści, doświadczymy wielkiej radości…Bo czy właśnie w królestwie niebieskim nie odnajdziemy szczęścia, którego może przez lata szukaliśmy? Nic i nikt nie jest w stanie tak uradować serca i umysłu człowieka jak właśnie królestwo niebieskie, które ukryte jest w naszym sercu. Wiele lat jego szukałam i w końcu znalazłam…:)