Puścić wszystko
Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą… Mt 19, 23 – 30
Powraca temat posiadania, bogactwa i opuszczenia. Bardzo mocny jest tekst z Ezechiela, który dotyczy króla Tyru, lecz tradycyjnie uważa się go także za mówiący o upadku Aniołów (Ez 28, 1 – 10). Mówi o wyniosłości i o próbie równania się z Bogiem. Bóg do owego króla mówi, iż dzięki swojej przezorności zdobył sobie majątek, dzięki swoim zdolnościom pomnożył swoje majętności. Swoje, swoim, swej… Grzech pychy więc u swych źródeł ma postawę, która stwierdza, że sobie i tylko sobie wszystko zawdzięcza, więc Bogu ani nie musi oddawać czci, ani być Mu wdzięcznym.
Chciał on mieć rozum równy rozumowi Boga i stał się mądrzejszy od wszystkich. Bóg więc wystąpi przeciwko urokowi jego mądrości. Zatrzymało mnie słowo „urok”. Ono powiedziało mi o tych wszystkich miejscach, gdzie próbowałem zabłysnąć, postawić na swoim, mieć rację, by moje było „na wierzchu”, by błyszczeć ponad innymi… tylko po co? Czymże to jest? Czym moja racja, by się przy niej upierać? Co mi to daje? Zasadniczo nic. Lub też bardziej NIC.
Jezus mówi mi dzisiaj, by wszystko opuścić. Czy też w skróconej formie puścić. Nie trzymać wszystkiego w garści, nie próbować pociągać za wszystkie sznureczki (bo wtedy stanę się podobny do króla Tyru, który chciał być równy Bogu), nie kontrolować wszystkiego. Zaintrygowało mnie, że kiedy Jezus mówi, iż bogatemu trudno wejść do królestwa niebieskiego, to uczniowie „bardzo się przerazili”. Jakby to było tak wielkim problemem, iż myśleli, że mało kto się zbawi. Dzisiaj nie jest inaczej.
Trzeba opuścić wszystko, by otrzymać wszystko. Albo w wersji krótszej – trzeba puścić wszystko, by trzymać wszystko. Przy czym pierwsze „wszystko” oznacza to, co uważam za „swoje”, co sobie zawdzięczam, co mi się należy, co muszę kontrolować, o co walczyć, nad czym mieć władzę, itd. To wszystko potrzebuję puścić, by móc o-trzymać jedno, albo JEDNEGO. To wszystko, co mam, jest mi dane, ale w obietnicy usłyszałem dziś, że puszczę wszystko dla imienia Jezusa, to o-trzymam stokroć tyle i życie wieczne posiądę na własność. To jest moja prawdziwa własność, reszta jest mi ofiarowana na jakiś czas i mam z niej korzystać o tyle, o ile mi pomaga przyjąć dar – życia wiecznego.
Na raz mogę trzymać tylko jedną rzecz. Albo to będzie to, co „swoje”, albo będę się trzymać JEDNEGO.
Trzeba opuścić wszystko, by otrzymać wszystko.
Trudne ale wykonalne i nagradzane. Moje ja to ” marny pył ” ale często ma górę nade mną i dobrze kiedy ktoś mi to uświadamia. Do czego dążysz kobieto…….?