Intymność dotyku
Przyjdź i połóż na nią rękę, a żyć będzie. Mt 9, 18 – 26
Zwabię oblubienicę i wyprowadzę ją na pustynię. Zwabię, uwiodę. To słowa, które wskazują na podstęp, na swego rodzaju oszustwo, byle tylko uzyskać swoje. Tak mówi dziś Bóg (Oz 2, 16 – 22). A potem że tak zwabioną wyprowadzi na pustynię, czyli miejsce mało sprzyjające życiu, wręcz śmiercionośne. Może dlatego potrzebuje fortelu, uwiedzenia, bo sama nie poszła by do takiego miejsca.
A tam… przemówi do jej serca. Ta oblubienica to Izrael, ale też moja dusza, moje serce. Więc w tym mało romantycznym miejscu Bóg przemówi do serca, dotknie tego, co we mnie najgłębsze, najdelikatniejsze, najintymniejsze, najwrażliwsze. Przemówi do mnie w bardzo trudnych warunkach, zupełnie niesprzyjających, niosących śmierć. Może dlatego tam, gdzie jest sucho, skwarno i brak wygód oraz wrażeń, by żadne inne atrakcje nie przysłoniły mi Jego dotyku – Słowa. Może dlatego wyprowadza mnie na pustynię, wprowadza w kryzysy i spotykają mnie trudności, bym nauczył się słuchać tylko Jego. Tam też dam Mu odpowiedź, tam właśnie dojdzie do relacji.
I poznam Pana. Oznacza to nic więcej jak to, że On wejdzie ze mną, a ja z Nim, w intymną, zażyłą relację. Dotknięcie Pana jest taką właśnie relacją.
To dotknięcie występuje w dzisiejszej ewangelii i to dwa razy. Jest dziewczynka, która skonała, ale jej ojciec ma taką wiarę, że dotyk Jezusa przywróci jej życie. A po drodze napotykamy kobietę, z której życie uchodzi (przez krwotok) i która dotyka się Jezusa. Wchodzi z Nim, choćby na chwilę, w taką relację, która ją leczy.
Bo dotyk jest intymną relacją. Nie każdy może nas dotykać, położyć rękę na ramieniu, dotyk, który chwilę trwa. On może również zabijać, ale ten dzisiejszy pochodzi od Boga i ustanawia intymną relację, stwarza na nowo, pogłębia bliskość i daje nowe życie.
Kiedy doświadczam dotyku, który boli, wtedy obawiam się każdego nowego dotyku. Nawet dotyku Boga. Nie dlatego, że nie potrzebuję takiej bliskości, ale właśnie dlatego, że się jej boję. Ale z drugiej strony, skoro Bóg wyprowadza mnie na pustynię, stawia mnie w trudnym położeniu, niejako przyciśniętego do muru – to w tych trudnych warunkach mego życia może chce przez swój dotyk uleczyć wszelki zły dotyk, chce odnowić to, co dotyk krzywdzący zniszczył. I tak kryzys, który jest miejscem mocno pustynnym, staje się miejscem spotkania i uleczenia, miejscem nowego życia.
I poznam Pana. Oznacza to nic więcej jak to, że On wejdzie ze mną, a ja z Nim, w intymną, zażyłą relację.
Ojcze, Ty tak potrafisz pisać o Bogu i Jego działaniu, że rośnie we mnie tęsknota za Nim i wdzięczność, i radość, i wzruszenie, a co najważniejsze pragnienie i decyzja pójścia za Nim…
Dziękuję.