Wiara rodzi się…
I starał się Go zobaczyć. Łk 9, 7 – 9
Herod słyszy o Jezusie. Dowiaduje się o wszystkich cudach i znakach, które On czyni, słyszy o tym, że posyła uczniów, którzy roznoszą Jego naukę. Słyszy to i jest zaniepokojony. Słyszy o dobru, jakie się dzieje i to go niepokoi. Ciekawe…
Najbardziej jednak zatrzymały mnie słowa, że Herod starał się Jezusa zobaczyć. To mu się ostatecznie udało, o czym ten sam Łukasz relacjonuje podczas męki Chrystusa (Łk 23, 8). Herod wtedy ucieszył się, że zobaczył Jezusa i chciał ponadto zobaczyć jakich znak, cud. Rozczarowany ubiera Jezusa w szkarłatny płaszcz i uważając Jezusa za obłąkańca, odsyła Go do Piłata.
Wiara nie rodzi się z widzenia Jezusa. Nie rodzi się ona z widzeń, cudów, znaków i tym podobnych. Zacheusz również chciał zobaczyć Jezusa. Jego życie jednak zmienia się nie od tego, że Go zobaczył, lecz że Jezus wszedł do Jego domu (serca). A kiedy Bóg wypełnia dom (serce) swoją obecnością, wtedy to serce staje się ubogie, bo nie potrzebuje już tego, w czym do tej pory pokładało nadzieję i do czego było przyklejone (mniej lub bardziej nieuporządkowanie). Serce Zacheusza wypełnił Chrystus i to wystarczyło, bo pozbył się swojej „majętności”.
Wiara nie rodzi się z widzenia Boga. Wiara rodzi się ze słuchania, a tym, co się słyszy, jest Słowo (Rz 10, 17). Herod nie ma wiary i zobaczenie Jezusa jej nie wzbudza. Przypomniałem sobie, że św. Jan po zmartwychwstaniu Jezusa wszedł do grobu i zobaczył równo poskładane płótna i chusty. O czym się dowiadujemy? Ujrzał i uwierzył… A więc ujrzał. Ale co? Pusty grób. Ujrzał pustkę, a nie Chrystusa. Wiara będzie we mnie wzrastać, kiedy uczynię w sobie pustkę, kiedy zrobię przestrzeń, bym mógł usłyszeć Słowo (którym jest Chrystus).
Nie muszę nic widzieć. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli…
Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli… ALE trzeba było USŁYSZEĆ o JEZUSIE 🙂
„Wiara rodzi się..”
Daj Boże nie koncentrować się na „bólach porodowych”, ale na życiu wiary..