Znaki

Tym zaś, którzy uwierzą… Mk 16, 15 – 20

Odkąd pamiętam, te słowa zawsze mnie poruszały. Owszem, wcześniej fascynowały mnie znaki, o których pisze ewangelista, lecz dziś fascynuje mnie moc Boga, który jest pośród swego ludu i działa.

Zastanawiam się, dlaczego ta moc nie jest tak bardzo widoczna dzisiaj? Ona jest i temu nie da się zaprzeczyć. Ale kiedy czyta się choćby Dzieje Apostolskie… Czy takie znaki były potrzebne tylko u początków Kościoła, by nadać mu odpowiedni dynamizm i rozwój? Tylko że dzisiaj też znaki się pojawiają. Zresztą… może to wyraz jakiejś pychy, ale bardzo chciałbym, by Bóg działał przeze mnie z mocą. By dotykał serc, dawał im odczuć swoją miłość, przyciągał ku sobie, zabierał lęk.

Właśnie spore pokłady lęku odkryłem w sobie i być może to blokuje Boże działanie we mnie i przeze mnie. Bo Bóg niczego beze mnie nie uczyni. Działa przez człowieka, który Mu na to pozwala, zgadza się i otwiera. Patrząc na słowa św. Piotra zobaczyłem w moim sercu dwie bariery, które blokują we mnie działanie łaski. Piotr pisze najpierw o pokorze: Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę, a zaraz potem o niebezpieczeństwie płynącym od złego ducha: Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć (1 P 5, 5b – 14).

Bez pokory nie da się zobaczyć mocy Bożej, działającej w życiu i świecie. Po prostu uznam, że to moja moc, a nie Boża i zamiast Jemu, to sam dla siebie będę szukał chwały. A przecież jestem stworzony, by Boga, Pana mego chwalić, czcić i Jemu służyć (św. Ignacy). Łaska i moc Boża przepływa przez pokornego, bo tylko taki jest zdolny nie zatrzymać nic dla siebie. Tymczasem widzę w sobie wiele pychy, szczególnie tej ukrytej w myślach, która stawia mnie powyżej moich bliźnich (choć tak naprawdę chce ona ukryć moją nieporadność i bezsilność). Prowadzi mnie też ona do samowystarczalności, a przecież chcę, by to Bóg był widoczny i działający we mnie i przeze mnie, nie ja.

Z drugiej strony zauważam wiele lęku w sobie. Ów przeciwnik, który krąży jak lew ryczący… wzbudza we mnie lęk. Niekoniecznie zależy mu na zrobienie ze mnie podłego człowieka czy wielkiego grzesznika. Jemu wystarczy, bym się przestraszył – opinii innych, własnych słabości, odpowiedzialności. Jemu chodzi o to, bym zaczął racjonalizować wszystko, rozeznawał w nieskończoność, szukał usprawiedliwień i furtek, próbował działać „na chłodno”, kalkulując (opłaca się lub nie, co zyskam, a co stracę…). Lęk ma mnie zatrzymać na drodze Bożej, ma mnie sparaliżować i uczynić letnim, chłodnym chrześcijaninem. O takich ludziach ostatnio mówił mocne słowa papież Franciszek… Ten lęk może mnie pożreć i zamiast iść w mocy Bożej, stanę się marionetką w jego ręku.

A tymczasem czuję mocne wezwanie, by nie kalkulować, nie zatrzymywać się w pół drogi, lecz iść i czynić znaki. One są wyrazem miłości Bożej. Przykład nowego papieża jest dla mnie znaczący – te wszystkie znaki, których dokonał, a które wcale nie były spektakularne. One pokazują miłość, jaką Bóg ma do człowieka. Pokazują prostotę i pokorę, z jaką Bóg pochyla się nad każdym, szczególnie nad biednym i słabym. Tak też pochyla się nade mną. A ja, chcąc być Bogu wdzięcznym za to i pragnąc naśladować Go – chcę czynić to samo wobec moich sióstr i braci.

Tylko czasem pokory brak. Tylko czasem odwagi brak…

3 komentarze

  1. hubimiki
    25 kwi, 2013

    Bardzo pouczający wpis. Odnalazłam w jego fragmentach samą siebie .Dziękuje.

  2. Andrzej Nowak
    25 kwi, 2013

    Witam…

    To jest piękne, jak Bóg działa z mocą i dziś. Czasem zastanawiam się czy te Msze z modlitwami o uzdrowienie to własnie nie przejaw działalności Ducha Świętego przez jaki chce przypomnieć Kościołowi że ON jest żywy i działa także dziś. Sam nie wiem.

    Czytałem też w Gościu Niedzielnym wywiad z o. Michałem Olszewskim, on opowiadał tam różne dość cudowne wydarzenia, którym też nie zawsze jest w stanie podołać i w nie uwierzyć. Jak to jest naprawdę, bardzo mnie to zastanawia.

    W ogóle co sądzić o tych cudach dziejących się podczas Mszy o uzdrowienie. Jeśli przyjąć że one są prawdziwe, to dlaczego nie miałby by się dziać podczas „zwykłej” Mszy. Czym zwykła rózni się od tej o uzdrowienie? Może po prostu tu chodzi o naszą wiarę?

    Pozdrawiam serdecznie

    polskainietylko.blog.deon.pl

  3. Bożena
    25 kwi, 2013

    Łaska i moc Boża przepływa przez pokornego,

    Panie proszę nieustanie obdarzaj mnie darami i Ducha Św, abym mogła się na nie otworzyć :))

Skomentuj Andrzej Nowak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *