Iść po śladach

Ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo. Dz 8, 1b – 8

Szczepan zostaje ukamienowany, a zaraz potem wybucha prześladowanie Kościoła jerozolimskiego. Apostołowie zostają, ale zwykli ludzie się rozpraszają, bo Szaweł – świadek ukamienowania, zaczyna niszczyć Kościół, wtrąca ludzi do więzienia. Prze-śladowanie dotyka tych, dla których sensem życia stało się na-śladowanie Chrystusa. Jedni chcą iść po śladach Chrystusa, podczas gdy inni – te ślady przeciąć, zatrzeć, zniszczyć. Wydaje się, że wobec Chrystusa nie można mieć innych postaw. Albo naśladuję – albo prześladuję.

Zaskoczyło mnie to, że ludzie, uciekający przed prześladowaniem głoszą słowo. Według ludzkiej logiki „powinni” narzekać na swój los, być wściekłymi na Boga, że taki los „zgotował” swoim wyznawcom, może nawet odwrócić się od Niego… A tymczasem ci ludzie głoszą słowo. Mówią o Jezusie i to w taki sposób, że w mieście Samarii zapanowała radość po głoszeniu Filipa. Tyle przeciwności losu, które przeżyłem w życiu, tyle trudności, tyle wrogości, nieżyczliwości… czy wtedy głosiłem Chrystusa? Czy On nadal był mi bliski i nie opuściłem Go?

Bo On mi mówi dzisiaj, że nie odrzuci precz nikogo, kto do Niego przychodzi (J 6, 35 – 40). Ludzie będą mnie odrzucać, pewnie jeszcze nie raz. Te prześladowania, które przeżywa Kościół w Jerozolimie to odrzucenie ze strony ludzi. Ale Jezus jednocześnie mówi, że On nikogo nie odrzuca, że przyszedł po to, by nikogo nie stracił z tych, których Mu dał Ojciec. Człowiek jest zdolny do odrzucenia, Bóg jest Tym, który przyjmuje.

Kiedy człowiek chce się przypodobać Bogu, kiedy – na wzór Jezusa – chce pełnić wolę Ojca, wtedy może zostać odrzucony przez ludzi i świat. Dlatego tak często chciałem się przypodobać ludziom, aby mnie przyjęli, aby uzyskać od nich jakieś zrozumienie, ciepło, względny spokój. Nie chodzi tu o psychologiczne budowanie relacji z ludźmi, bo chcę mieć dobre relacje ze wszystkimi (na ile się da, na ile to ode mnie zależy). Tu chodzi o kompromisy ze złem i grzechem. Ludzie mnie przyjmują, kiedy zaczynam podzielać ich opinie, kiedy zgadzam się z nimi, kiedy pozwalam im na wszystko (chodzi często o ciemne sprawki, o grzech, zło). Ale wystarczy mieć odrębne zdanie, nie zgadzać się z czymś, nie podzielać tych samych poglądów… i staję się wrogiem, staję się nieprzyjacielem. Kiedy namawiam kogoś do przebaczenia bliźniemu i pogodzenia się z nim, podczas gdy on chce się zemścić – mogę stać się jego wrogiem, z którym nie będzie chciał już utrzymywać relacji…

Jezus jest chlebem życia, którym mam się karmić. To On ma być „głównym składnikiem” mojej diety. Bo staję się tym, czym się karmię – napisałem już wczoraj. To oznacza, że żyjąc Chrystusem na codzień i karmiąc się Nim na wszelkie sposoby będę Go naśladował niezależnie od okoliczności życiowych. I nawet prześladowania, nawet wrogość bliźnich czy przeciwności losu – nie zatrzymają mnie w głoszeniu Chrystusa. Bo nakarmiony Chrystusem nie odrzucę nikogo, bo tak jak On, będę chciał pełnić wolę Ojca. A Jego wolą jest, by nikt nie zginął, ale miał życie wieczne. Wola Boża i Jego pragnienia staną się moimi i zacznę je w życiu wypełniać.

Panie Jezu, naucz mnie naśladować Ciebie coraz bardziej. Uczyń mnie chlebem dla wszystkich głodnych, tak – bym karmiąc się Tobą, umiał siebie samego rozdać braciom. Naucz mnie znajdować Ciebie we wszystkim i ukazywać Twoją obecność w świecie wszystkim ludziom. Daj odwagę pośród prześladowań i naucz kochać moich nieprzyjaciół.

2 komentarze

  1. Majka
    17 kwi, 2013

    Dziękuję za te słowa- za przypomnienie Kim mam się karmić każdego dnia i że w każdych warunkach mogę Go naśladować. Te słowa dodają otuchy… 🙂

  2. Bożena
    17 kwi, 2013

    Panie chcę naśladować CIEBIE, chociaż czasami nie jest łatwo :))

Submit a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *