Grzech i miłość
Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami. Dz 3, 11 – 26
Sporo mówi się w dzisiejszych tekstach o grzechu i jego odpuszczeniu. Najpierw Piotr przemawia do ludu i do zdziwionych uzdrowieniem chromego mówi, że to oni są winni śmierci Jezusa. W Jego imię chromy odzyskał zdrowie (w imię Jezusa, lecz dzięki swej wierze). Jezus zaś mówi o tym, że w imię Jego będą głosić odpuszczenie grzechów. A kiedy przypominam sobie moment Wcielenia, to tam też Anioł mówi do Józefa, że dziecku nadadzą imię Jezus, gdyż On wybawi lud od jego grzechów.
Piotr stawia tych ludzi w prawdzie. Winnych skazania Jezusa i wykonania wyroku być może moglibyśmy wskazać z dużą dokładnością. Ale Piotr o to nie dba, bo nie o takie dane mu chodzi. Po prostu mam stanąć w prawdzie przed samym sobą i przed innymi – to ja, przez mój grzech, zabiłem Syna Bożego. To ja czynię to za każdym razem, kiedy poddaję się w niewolę grzechu. Tu nie chodzi w pierwszym rzędzie o moralny wymiar grzechu, lecz ontologiczny. Grzech jest we mnie zabójcą. Prowadzi do śmierci. To nie jest „pobrudzenie” sobie duszy, którą można „przeprać” w konfesjonale. To nie jest „obrażenie” Pana Boga (choć tak to potocznie nazywamy) i potem – przez pokutę, musimy Go „obłaskawić” czy jakoś „udobruchać”. Grzech jest zabójcą nas samych i życia Bożego w nas. Prowadzi do śmierci, do degradacji człowieka.
To właśnie mówi ludziom św. Piotr. Bez tego stanięcia w prawdzie trudno o nawrócenie, trudno o przemianę życia. Bo zbyt łatwo wpadamy w usprawiedliwianie siebie, czy próbę wybielania, banalizowania grzechu (trochę kłamstwa, trochę obgadywania, trochę kłótni z bliskimi, myślenia i mówienia źle o innych, ale „to takie drobne rzeczy codzienne”). Grzech jest grzechem i nie ma w nim gradacji na mniejsze zło i większe. Jak człowiek jest „prawie” idealny, to nie potrzebuje nawrócenia. A jak nie potrzebuje nawrócenia, to nie potrzebuje Chrystusa.
Ta nowina św. Piotra być może była szokiem dla jego słuchaczy. Ale to jest dobra nowina, bo ona składa się z dwóch części: jesteś grzesznikiem, ale kochanym przez Boga i to do tego stopnia, że jest gotowy za Ciebie umrzeć. Mój grzech zabija Jezusa, ale Bóg wskrzesza Go dla mojego usprawiedliwienia – zbawienia! A jeszcze z krzyża słyszę słowa, skierowane do mnie: Ojcze, przebacz im…
Zarówno św. Piotr, jak i Jezus w ewangelii (Łk 24, 35 – 48) mówią o nawróceniu i odpuszczeniu grzechów. W imię Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego Bóg odpuszcza mi moje grzechy, dokonuje się pojednanie i zaczynam żyć nowym życiem. Bóg usprawiedliwia mnie nie jako doskonałego czy idealnego, nie jako grzecznego czy pobożnego – ale jako grzesznika właśnie.
Bardzo mnie te słowa o odpuszczeniu grzechów poruszyły i zatrzymały dzisiaj. Bo zdaję sobie sprawę, że stale potrzebuję stawać w prawdzie o sobie, tej prawdzie, że jestem grzesznikiem, człowiekiem słabym i upadającym. Uświadomić sobie, że jest we mnie tendencja skłaniania się bardziej ku złu niż dobru, że o dobro muszę mocno walczyć. Ale to stawanie w prawdzie ma być zawsze przesiąknięte miłością i przebaczeniem. Przyjmując przebaczenie, ofiarowane mi przez Chrystusa, mam również sobie samemu wybaczyć oraz być taki sam wobec moich bliźnich. Mam w tym naśladować Chrystusa, który tak właśnie czyni wobec mnie, grzesznika.
To stawanie w prawdzie nie oznacza, że mam się skupiać na moich grzechach, lecz na mocy Boże, która daje mi nowe życie. Odpuszczenie grzechów i przebaczenie oznaczają, że staję się na powrót dzieckiem Ojca i mam w życiu kierować się Jego miłością – na niej się skupić! Prawda bez miłości może zabić, a miłość bez prawdy – nic nie zmienia i staje się fałszem. Kiedy umiem stawać w prawdzie przed samym sobą i przed Bogiem, oraz kiedy nie potępiam siebie lecz przyjmuję również miłość i przebaczenie, które okazuję także sobie samemu i bliźnim – wtedy staję się człowiekiem pokoju, który do mego serca przynosi zmartwychwstały Pan!
Skupiaj się na mocy Boże, która daje mi nowe życie.:))