Jestem święty
Popatrzcie jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. 1 J 3, 1 – 3
Jestem dzieckiem Boga. Stałem się nim przez chrzest. Jestem święty. Tak na początku nazywano chrześcijan. Ta świętość bierze się z chrztu św. i łaski, którą daje Bóg. Chrzest jest sakramentem, który w znakach przeprowadził mnie przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Zostałem z Nim pogrzebany i zmartwychwstałem – do nowego życia. Bardzo mnie to dzisiaj uderzyło i wlało nowe siły. Chrzest uwolnił mnie od wszelkiego grzechu, wszelkiej winy. Owszem, zostawił słabą naturę, która ma skłonności do upadku i grzechu.
Ale ja na nic nie muszę już zapracowywać, na nic zasługiwać – przez chrzest stałem się zbawiony. Chrystus uczynił to za mnie i dla mnie. Moja sytuacja po chrzcie jest inna. Jestem wolny, jestem dzieckiem Boga. Z tej perspektywy – dziecka Bożego, świętego – prowadzę walkę ze złem i słabością. Z tej perspektywy nawracam się i dostosowuję moje życie do Chrystusa. Nie z perspektywy grzechu i bagna, nie z perspektywy zasługiwania na coś. Jezus Chrystus raz umarł za moje grzechy i zmartwychwstał dla mojego usprawiedliwienia. Zbawiony już jestem. Święty już jestem – bo uświęcony przez Boga. Co teraz? Teraz jest codzienność, w której będąc na obraz Boga, upodabniam się coraz bardziej do Niego na wzór Jezusa Chrystusa.
Czy zdarzają się upadki i grzechy? Tak. Ale miłosiernego Bogu oddaję w nich moje życie. Wzbudzam żal za każdy, najmniejszy nawet grzech i… z wiarą idę dalej. Nie rozpaczam. Nie zakopuję się w fałszywym poczuciu winy. Nie szukam perfekcjonistycznego zapracowania na Bożą łaskę i zbawienie – bo to już mam, wysłużone przez Chrystusa. Nie próbuję też sam się „wyczyścić”, by przed Bogiem stanąć „idealny”. Staję przed Nim taki, jaki jestem i Jemu zostawiam osąd mojej duszy i życia.
Jako dziecko Boże, jako już zbawiony, już odkupiony, ale jeszcze w drodze ku pełni zbawienia – przede wszystkim dbam o to, by czynić dobro, by działać zgodnie z Bożym Duchem, by odpowiedzieć miłością na miłość. Nie taplam się w rozpamiętywaniu grzechów i słabości, nie karcę siebie za moje upadki, nie rozmyślam o swoich słabościach w stylu: „co by było gdyby…”, albo „już prawie mi się udało…”. Dbam o to, by nie zaniedbywać dobra, by je czynić – skoro Bóg dla mnie tyle uczynił, to nie po to, by moja odpowiedź była tylko słowami. Ma być czynami pełnymi miłości, miłosierdzia, przebaczenia, wyrozumiałości, szczerości, prawdy, życzliwości, łagodności…
Panie, jestem dzieckiem Bożym, prawdziwym, rzeczywistym. Ty mnie zbawiłeś, a ja, przez chrzest, stałem się święty Twoją świętością i łaską. Dziękuję, że czynisz mnie wolnym, że grzech już nade mną nie panuje! W mocy Twojego Ducha chcę jak najlepiej, jak najpełniej odpowiedzieć na Twoją miłość, na Twój prezent, na Twoje zbawienie – stając się tym, kim Ty chcesz mnie mieć!