Słuchanie (I)

Słuchaj Izraelu – to pierwsze przykazanie Dekalogu, wstęp, który ma za zadanie ustawić właściwą relację Boga z człowiekiem. Bóg chce, by człowiek Go słuchał. Lecz człowiek nie chce słuchać. Jest głuchy na Jego Słowo, ma swój pomysł na życie. Nie chce słuchać Boga, za to jest zdolny do słuchania wszystkiego innego (grzech to danie posłuchu nie Bogu, lecz stworzeniu).
Historia uzdrowienia głuchoniemego (Mk 7, 31-37) pokazuje człowieka, który ma zaburzoną możliwość komunikacji. Nie może ani słyszeć (wejść w relację z innymi, ze sobą), ani mówić (wyrażać siebie). Człowiek nie jest bytem ukończonym (jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże: obraz Boga nosimy w sobie, podobieństwo kształtuje się całe życie). Inaczej mówiąc człowiek staje się – a staje się słowem, któremu daje posłuch i na które odpowiada. Ta odpowiedź może być różna  i w różnym czasie (przypowieść o dwóch synach Mt 21, 28-32), ale ona zawsze jest. Do czego prowadzi nas słuchanie? Prowadzi do po-słuchu, tzn. do posłuszeństwa Słowu, które słyszymy. Nie wystarczą więc nasze słowa, jako odpowiedź na Boże Słowo. Dzieje się tak dlatego, że słowo Boga ma moc stwórczą, moc działania. To, co Bóg mówi, natychmiast się dzieje, staje się. Odpowiedzią na to jest nasze posłuszeństwo, czyli działanie.

Co trzeba robić, by usłyszeć Boga?

Najpierw muszę sobie odpowiedzieć, czy chcę Go usłyszeć. Tylko człowiek jest zdolny do wyboru: słuchać lub nie. Mogę Go słuchać, ale nie chcieć lub nie mieć dyspozycji, by usłyszeć. Bo słuchać to nie to samo co usłyszeć (w tym jest zawarta intencja słuchania). W tej dyspozycji, by usłyszeć, zawarte jest już posłuszeństwo jako naturalna konsekwencja słuchania słowa Bożego. Bo jedyną odpowiedzią na Boże Słowo jest właśnie posłuszeństwo. Jeśli nie chcę być Mu posłuszny, jeżeli nie chcę nawrócenia – wtedy nie będę chciał Go usłyszeć. To ma być świadome słuchanie prowadzące do przemiany mojego życia. W tym zawiera się kolejna właściwość człowieka – czy jestem gotowy zakwestionować siebie? Człowiek, który zawsze „ma rację” nie jest gotowy do słuchania Boga i do posłuszeństwa. Słuchać oznacza otworzyć serce na Słowo (Dz 16, 14) i wcielić je w życie (Mt 7, 24-27). W tym przeszkadzają uczucia nieuporządkowane (św. Ignacy), które są w nas tendencją do tego, by odseparować się od Boga, by robić wszystko po swojemu, tzn. bez brania Boga pod uwagę.

Jak słuchać Boga? W pierwszym rzędzie trzeba się nauczyć słuchać samego siebie! To jest istota ignacjańskiego rachunku sumienia – umiejętność słuchania własnego doświadczenia życiowego, przeżyć, uczuć, poruszeń, które się w nas dokonują, by w tym odnaleźć ślady Bożej obecności. To nauczyć się być, obcować, przebywać w świecie swoich najgłębszych pragnień i uczuć – tego, co jest naszym bogactwem i motorem życia.

Usłyszeć samego siebie – mamy z tym wiele problemów. W tym zawiera się umiejętność nazwania tego, co się we mnie dzieje, co odkrywam, co w sobie „słyszę”. A słyszę w sobie różne głosy, czasem jest to głos Boga, czasem jakiegoś dziecka, które tupaniem domaga się uwagi i spełnienia jego zachcianek, czasem głos rodzica, który mi coś nakazuje, zakazuje albo karci, czasem głos dorosłego, który bierze odpowiedzialność za swoje życie i życie innych; czasem to głos kusiciela, czasem lęków, demonów przeszłości lub przyszłości, itd. Chodzi więc o to, by usłyszeć siebie, umieć nazwać to, co słyszę (czyj to głos, kto się we mnie odzywa) i podjąć decyzję – kogo lub czego chcę słuchać? Któremu głosowi chcę być posłuszny? Bardzo ładnie to widać w ewangelii o ślepcu Bartymeuszu – tłum, który zagłusza jego wołanie i Jezus, który mimo wszystko je słyszy.

Jeśli ktoś chce siebie słuchać, to będzie siebie coraz bardziej poznawał. Bez poznania zaś siebie nie można poznać Boga (św. Teresa od Jezusa). Poznając siebie, człowiek dotyka swoich pragnień, marzeń, tego, czego chce, ku czemu zmierza. W tym właśnie ma szansę poznać Boga i Jego „chcę”, Jego pragnienia i uczucia. Słuchając więc siebie człowiek zaczyna coraz bardziej słuchać Boga. Dzieje się tak dlatego, że Bóg mieszka w nas. Nie przebywa gdzieś daleko, w jakimś „niebie”, w oddaleniu od człowieka i jego spraw. Bóg mieszka w człowieku, w najgłębszej, najintymniejszej części jego ducha i stamtąd do niego przemawia. Bóg jest bliżej nas, niż my samych siebie. Zna nas, nasze pragnienia i On sam pragnie jednego – by nasze pragnienia stawały się coraz bardziej złączone z Jego pragnieniami. Chodzi o to, byśmy przez słuchanie Jego głosu w nas stawali się coraz bardziej szczęśliwi.

Co jest potrzebne do dobrego słuchania? Oprócz naszego „chcę”, czyli pragnienia, by usłyszeć (a nie tylko słuchać), oprócz otwartości – także cisza. Człowiek zasypany hałasem zaczyna się gubić i wyłącza swoje słuchanie, traci również powoli sens życia. Bóg posyła swoje Słowo, byśmy przez słuchanie Go w milczeniu i przyjmowanie, poznawali najpierw siebie i to, kim jesteśmy (w świetle tego Słowa). To nas prowadzi do dania odpowiedzi.

cdn…

1 Comment

  1. Bożena
    25 paź, 2012

    Usłyszeć samego siebie – mamy z tym wiele problemów.
    Ojcze uczę się „tych ” rzeczy i widzę jak BÓG przemawia do mnie słowem i doświadczeniami, nowymi sytuacjami. Na które nie od razu się godzę. Nieraz mówię Panie czemu mnie na nowo doświadczasz, już jestem zmęczona,daj mi chwilę wytchnienia. Pan swoją miłością wypala we mnie to co powinno być wypalone. Pomimo,że „już” wiem, ale chcę po swojemu

Skomentuj Bożena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *