Lęk – środki lecznicze
Jedyną możliwością uleczenia lęku jest zaufanie i położenie całej nadziei w Bogu. Gdy źródłem lęku jest obawa o dobra materialne, trzeba przyjrzeć się nieuporządkowanemu przywiązaniu do nich. Bóg obiecuje, że sam będzie zabiegał o nie dla nas, bo przecież wie, że ich potrzebujemy (por. Łk 12,22-31). „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12,32). Tu potrzebujemy wiele się modlić, gdyż modlitwa odnawia nasze zaufanie Bogu i temu, że On rzeczywiście troszczy się o nas. Gdy źródłem lęku jest pycha, czyli sytuacja, w której człowiek pokłada nadzieję w sobie samym, należy rozpoznać swoje ograniczenia i przyjąć z pokorą moc Boga. Lęk znika, gdy pojawia się miłość (por. 1 J 4,18). Wolność i miłość przezwyciężają lęk . Również trwanie w bojaźni Bożej prowadzi do zaniknięcia chorobowego lęku. Można powiedzieć, że lęk chorobliwy ma się przemienić w bojaźń Bożą jako cnotę sobie przeciwną. Bojaźń Boża ma dwie formy: pierwsza z nich, dotykająca początkujących w życiu duchowym, polega na tym, że człowiek lęka się odrzucenia przez Boga z powodu np. grzechów. Ta forma lęku Bożego potrzebuje być przekroczona, jednak ma swój walor pedagogiczny – pomaga człowiekowi unikać różnych niebezpieczeństw duchowych, walczyć z pokusami, itp. Druga forma bojaźni Bożej rodzi się z miłości do Boga – człowiek boi się być odłączonym od Boga i Jego miłości. Człowiek zachowuje się wtedy jak przyjaciel, który z pieczołowitością dba o relację z osobą ukochaną. Jeśli Chrystus prawdziwie pokonał władcę tego świata swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, to faktycznie Adam został uwolniony ze swej nagości – może nie krępować swego działania lękiem i otworzyć się w wolności na wielkie czyny miłości.
Jeśli chcesz wiedzę o tej chorobie duchowej pogłębić na sposób modlitewny – kliknij tutaj.
Lęk znika, gdy pojawia się miłość (por. 1 J 4,18). Wolność i miłość przezwyciężają lęk .
Na pewnych rekolekcjach uświadomiłam sobie,że w moim życiu lęk pogania lęk. Lęk o dzieci, o rodzinę o pracę i.t.d Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Stwierdziłam ” jak mało jest Pana Boga we mnie.” Dziś jest mi z tym „trochę ” łatwiej. Mówię Panie weź to TY. Jednak muszę siebie nieustannie kontrolować Stwierdzam jedno,że łatwiej zaczęło mi się żyć :))