Mnożenie rytuałów czy życia?
I wiele innych podobnych rzeczy czynicie. Mk 7, 1 – 13
Wczoraj Bóg czynił przestrzeń do życia. Ziemia, morze, niebo, słońce, księżyc, gwiazdy…. przygotowywał miejsce, w którym życie mogłoby się pojawić. A dzisiaj kontynuuje swoje dzieło. Przestrzeń zaczyna roić się od życia. Mnóstwo, bogactwo, obfitość, pełnia… życie w obfitości (Rdz 1, 20-2, 4a).
Bóg jest Stwórcą życia i miłośnikiem życia. Ten opis przedstawia to w sposób mistrzowski. Piękne jest to, że jest on napisany w czasie niewoli babilońskiej, a więc w jednym z najgorszych okresów historii Izraela. W ciemnej części swojej historii Izrael rozpoznaje obfitość życia. Rozpoznaje również Ręce, z których to życie wyszło.
Bóg mnoży życie, jest życiem zachwycony, życie jest dobre (nie moralnie, lecz ontologicznie). Nikt nie musi uzasadniać swojego istnienia, jest dobre samo z siebie, przez sam fakt, że istnieje. Bóg sam jest Życiem. Kiedy jednak zajrzymy do ewangelii, to widzimy niektórych ludzi, ważnych i uczonych, którzy nie pomnażają życia, lecz rytuały. Dla nich ważne są „czystość”, zewnętrzna strona, żeby się ładnie prezentowało, można było pokazać. W tym nie ma radości ani głębi. U Boga każda forma życia jest możliwa – nawet potwory morskie i inne stworzenia, których możemy się bać. W mnożeniu rytuałów nie wszystko jest akceptowane i pewne formy inności są odrzucane (bo nie są takie, jak „my” ustalamy”). Nie chodzi tu o krytykę dobrej i zdrowej tradycji, lecz tego wszystkiego, co mnoży rytuały (nawet najpobożniejsze), a pomniejsza życie.
Siódmego dnia Bóg odpoczął po swoim trudzie. Bóg, który pomnaża życie i wspiera je – odpoczywa. Rodzice też są kimś, kto pomnaża życie i je wspiera. Robią to lepiej lub gorzej, ale taka jest ich misja. Są w tym podobni do Boga i też, jak Bóg, chcą odpocząć. Bóg nie potrzebuje naszego wsparcia, ale rodzice również. Tymczasem mnożenie rytuałów sprawia, że dla własnej korzyści można ich tego wsparcia pozbawić, rzekomo przez wsparcie Boga (dar złożony w ofierze – oznacza ofiarę na świątynię). To w sumie tylko przykład, którego zastosowania można mnożyć do różnych osób i sytuacji.
Czy jestem kimś, kto pomnaża życie (przez słowa, gesty, czyny pełne miłości)? Czy mnożę rytuały, które same w sobie dobre, mogą stać się patologią pomniejszającą życie…?