Odwagi, Ja jestem!
Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. Mt 14, 22-36
Intryguje mnie Jezus, który po rozmnożeniu chlebów, odsyła wszystkich od siebie, łącznie z uczniami i idzie na górę, aby się modlić. Mam wrażenie, że to sedno tego tekstu. Zapada wieczór, a więc jest ciemno – warunki mało sprzyjające dla człowieka, a Jezus pozostaje sam. Kiedy we mnie jest jakaś ciemność, to trudno mi zostać samemu, strasznie się wtedy miotam – jak ta łódź uczniów przy przeciwnym wietrze. Ciemność, przeciwny wiatr, wysokie fale – wzbudzają mój lęk. A w tym wszystkim Jezusa nie ma ze mną. Przynajmniej ja to tak odczuwam. Jakoś ten tekst nie mówi mi o tym, jak cudowny jest Jezus, jak wielkie rzeczy potrafi, lecz mówi mi o mojej relacji do Niego, o mojej modlitwie, mojej bliskości…
Kiedy jest ciemno, kiedy fale miotają i wiatr jest przeciwny – nie odczuwam bliskości. Ale nie to jest najgorsze. Bardziej bolesne jest to, że odczuwam wtedy wyrzut, płynący gdzieś z głębi mnie samego: „Czemu wątpisz, małej wiary?” I to niekoniecznie Bóg mi to wyrzuca… może ja sam? Bo w takich właśnie okolicznościach krucho z wiernością, ciężko zgodzić się na ciemność, przeciwny wiatr i fale.
Lecz nie raz i nie dwa doświadczyłem Jezusa, który panuje nad tym wszystkim, który kroczy po falach mojego lęku. One go nie zalewają. Przeciwny wiatr Go nie zniechęca. Ciemności nie zatrzymują. Wychodzi na górę, by spotkać się z Ojcem na modlitwie, a potem schodzi z góry, by wyjść naprzeciw mnie – zmagającego się z lękiem. Ten lęk tak zniekształca moje widzenie, że nawet na Jego widok krzyczę ze strachu. Ale nawet to Go nie powstrzymuje. Chce, bym przyszedł do Niego. Sytuacja stale się powtarza – lękam się, upadam, tonę, On wyciąga rękę, ratuje, zbawia… a ja ciągle wątpię, ciągle się lękam.
Panie, chcę chodzić po wodzie. Ty mnie zapraszasz do takiej bliskości, chcesz, bym przyszedł do Ciebie. Jest tyle rzeczy, które mnie ograniczają, tyle przeciwnych wiatrów, tyle ciemności, tyle miotań, fal, lęku… chcę iść mimo wszystko. Na Twoje słowo pójdę! Bo tylko wtedy, kiedy Ty wsiadasz do mojej łodzi – wiatr się ucisza. Wybacz, że kiedy płynę bez Ciebie – wątpię, tracę ufność i odwagę. Choć płynę na Twoje Słowo, jednak nie zawsze moim sercem jestem blisko Ciebie.
Każ mi przyjść do siebie, Panie. Daj mi Twoją odwagę i wierność!
Choć płynę na Twoje Słowo, jednak nie zawsze moim sercem jestem blisko Ciebie.
Przyjdzie taki dzień gdy całym sercem bedę z TOBĄ PANIE,moja relacje się zmieni, bede tą” TRZECIĄ KATEGORIĄ LUDZI”