Ciemna noc wiary
Gdy anioł przemówił do niewiast… Mt 28, 8 – 15
Słowo Boga naprzeciwko słowa ludzkiego. Anioł ogłasza kobietom Dobrą Nowinę, czyli Ewangelię. One mu wierzą i spotykają Jezusa. Żydzi dostają złą nowinę, i postanawiają ją zakłamać, przekombinować i uczynić pogłoską.
Wiara rodzi się ze słuchania Dobrej Nowiny, czyli Słowa. A tym Słowem jest sam Chrystus – zmartwychwstały Pan. Żydzi zobaczyli ostatni znak – znak Jonasza, ale ponieważ nie wierzyli, nie byli w stanie go odczytać, zinterpretować. Jak pozostałe znaki, które czynił Jezus. Wiara bowiem nie rodzi się ze znaków, cudów, wskrzeszeń czy uzdrowień. Oni je wszystkie widzieli, a i tak nie byli w stanie podjąć decyzji. Bo wiara, oprócz tego, że jest łaską, jest także moją osobistą decyzją. Wiara rodzi się ze słuchania… (Rz 10, 17). Mogę nie chcieć słuchać, mogę odrzucić, mogę zamknąć drzwi serca na głucho.
Kobiety usłyszały Słowo i uwierzyły. Mogły przez to spotkać Jezusa, zbliżyć się do Niego, objąć Go za nogi i oddać pokłon. Ale najpierw uwierzyły.
Czy nie byłoby łatwiej, gdyby Jezus ukazał się także swoim prześladowcom, tym którzy Go skazali, opluli, znieważyli, upokorzyli, biczowali, krzyżowali i zabili? Tylko czy to bym im coś pomogło? Czy nie potraktowaliby Jezusa jako zjawę? Sam Jezus o ludziach niewierzących w Niego mówił tak: Jeśliby nawet kto z umarłych powstał – nie uwierzą! (Łk 16, 19 – 31).
Chcę wiary. I to takiej, która wchodzi w ciemność nocy. Wierzyć pomimo wszystko. Nieważne, co mówi rozum, co mówią uczucia, co podpowiada logika, wyobraźnia czy zmysły. Po prostu wierzyć. Bez podpórek, bez poczucia bezpieczeństwa, bez wygody. Chodzić po wodzie. Wierzyć na… Słowo. Tego pragnę.
Odrzucać wszelkie pogłoski. To, co mój rozum wyprodukuje, co wytworzy wyobraźnia, co poruszy uczucia. Nawet najpobożniejsze myśli o Bogu nie są Bogiem. Są moim wytworem. Nawet najwznioślejsze uczucia religijne płyną z mojego wnętrza. Mogą być dotknięte przez Boga, poruszone przez Niego, lecz… to nie jest On. To nadal moje uczucia. To ślady, jakie może zostawić przechodzący Jezus. Chcę spotkać się z Nim. Do tego potrzebuję TYLKO wiary. Ciemnej jak noc.
A do spotkania dojdzie w Galilei. Mojej Galilei. Moja codzienność, Tu i Teraz, czy jestem w niej OBECNY? Bo tam jest OBECNY Zmartwychwstały, tam chce się ze mną spotkać. On chce, i ja chcę…
Wiara rodzi się ze słuchania Dobrej Nowiny
Wiara wchodząca w ciemność nocy…, wiara ciemna jak noc. Bez podpórek, bez wyobraźni, bez-rozumna – to w pierwszej chwili wydaje się takie trudne. Ale to chyba jedyna droga, by dostrzec Jezusa w codzienności, nawet najbardziej trudnej i parszywej codzienności, przed którą chciałoby się uciec w jakąś rajską krainę. Być obecnym w codzienności, nie wystraszyć się trudnej wiary i spotkać Go – to bardzo optymistyczny program:)
Pamiętam w modlitwie.
I ja chcę.