Droga pokory
Idźcie, oto was posyłam… Łk 10, 1 – 9
Ta dzisiejsza ewangelia skojarzyła mi się bardzo z rozmyślaniem o Dwóch sztandarach, jakie znajdujemy w Ćwiczeniach Duchowych św. Ignacego z Loyoli [ĆD 136-148]. Mowa tam, między innymi, o posyłaniu uczniów przez Jezusa. Szczególnie uderzające jest to, że uczniowie mają wszystkim ludziom pomagać, a to osiągną przez wejście na drogę pokory. Tak ja ją nazwałem i dotyczy ona także mnie. Nie tylko jako jezuity, ale w ogóle jako człowieka. Jest skierowana do każdego.
Droga pokory u Ignacego zaczyna się od tego, że mam pociągać ludzi do najwyższego ubóstwa duchowego, a gdyby się to Bogu spodobało, to także ubóstwa materialnego (zewnętrznego). Jezus, który w ewangelii posyła uczniów, mówi o tym samym. Oni sami mają iść w ubóstwie i nie liczyć na żadne środki, które byłyby zabezpieczone na ich „ewangelizację”. Wystarczy sam fakt, że jestem chrześcijaninem. Moja ufność ma być położona w Bogu, ona ma być po prostu u-Boga.
Ignacy w następnej kolejności mówi o pragnieniu zniewag i wzgardy. A czy do tego samego nie można sprowadzić słów Jezusa, kiedy posyła nas jak owce między wilki? Wszak to nie owce idą między wilki, lecz zawsze jest odwrotnie. Nie tylko mam iść do świata, który nie zawsze będzie mi życzliwy, przyjazny i będzie mnie szanował. Często właśnie spotka mnie wzgarda, odrzucenie, przykrość, pogarda czy zniewagi. Ale idąc w świat mam pozostać sobą – owcą. Mam być tym, kim jestem, a nie próbować się do świata dostosować. Nie mam ubierać się w wilczą skórkę, żeby mnie wilki przyjęły czy były dla mnie milsze. Mam być owcą.
Dla Ignacego te dwie ścieżki – ubóstwa i wzgard prowadzą do drogi pokory. Ona z nich wyrasta. Pokora zaś, jako owoc, przynosi pokój serca. Mam ten pokój mieć nie tylko w sobie, ale też rozsiewać go wokół siebie. Pokój, który źródło ma w ubóstwie, czyli jest zakorzeniony w pełnym zaufaniu Bogu oraz w byciu sobą – owcą, której Pasterzem jest Jezus. W Nim jest moja wartość i sens wszystkiego.
Mam być tym, kim jestem, a nie próbować się do świata dostosować.
Trudna jest ta mowa.
Chcę być owcą w Twojej owczarni Panie,chcę godzić się na Twoje prowadzenie.Wtedy żaden wilk nie jest wstanie odłączyć mnie od Ciebie a nawet gdy mnie zrani, to Ty Panie opatrzysz mnie balsamem Twojej miłości i pokoju. Ucz mnie posłuszeństwa i zaufania, a gdy spotkam zagubioną owcę abym z miłością pociągnęła ją do Ciebie.
Zapomniałam, że droga odrzucenia, którą teraz idę jest drogą pokory… to mi pomoże zaakceptować sytuację, w jakiej się znalazłam…skoro Bóg ją dopuszcza, to ja mam ją przyjąć. Ale po ludzku ciężko… łatwiej mi przyjąć drogę ubóstwa, choć i tu natura się buntuje chociażby na brak pocieszeń na modlitwie, na oschłości.
Pocieszenia czasem dlugo nie ma. Dopiero na koncu drogi w mroku, doznaje sie odpowiedzi dlaczego tak bylo, dlaczego umartwienie trwalo tak dlugo. Oprocz modlitwy ustnej, proponuje Pani, kontemplacje Chrzescijanska. Nie bede sie o niej rospisywal, sa wieksze autorytety. Proponuje poczytac: http://www.modlitwa-jezusowa.pl/pl/ oraz na portalu http://www.przyjacielemm.pl/ posluchac wszystkich audycji on-line. Mnie to wyciagnelo z ciemnosci, abym dalej mogl isc sciezka wiary. Szczesc Boze
Bardzo dziękuję za linki, zaczęłam z nich korzystać
Witam,
Ok, to był początek mojego nawrócenia, które mozolnie, ale powoli idzie w dobrym kierunku. Mam 34 lata, a tak na prawdę dopiero 1,5 roku. Polecam również rekolekcję o. Adama Szustaka, na you tube są. Podnosi na duchu, dodaje skrzydeł, co jest ważne przynajmniej na początku nawrócenia, bo potem dzięki Duchowi Świętemu będziemy mogli wzrastać w cierpieniu, tzn. mieć odpowiedni stosunek do cierpienia i jego roli. Proszę do mnie napisać, to podzielę się jeszcze lekturą, artykułami itp. mikolaj_t@o2.pl
szczesc Boże.
Panie,
Dlaczego kocham zmierzch,
Jesień
I przeszłość?
Dlaczego kocham wszystko, co zmierzcha,
I wszystko, co dobiega kresu,
I wszystko, co przemija?
Daj mi, Panie,
Wieczność o smaku zmierzchu,
Jesieni
I odchodzącej przeszłości.
/Roman Brandstaetter/
***
Jesienny, pokorny zmierzch…
To zgoda na przemijanie, na zmienność losu, na tracenie, uniżanie, odepchnięcie, osądzenie, na wszystko…
Zgoda na przemijanie nie jest pesymizmem, nostalgią, poddaniem się,
Jest akceptacją wszystkiego, czego doświadczam – i dobra i zła,
Jest szczęśliwym wyczekiwaniem na wieczność, na błogi spokój i rajską miłość -
Wtedy już nie trzeba będzie wciąż walczyć i z wilkami i z sobą… ciągle wbrew pragnieniom.
Wszystko przemija… kiedyś skończy się również ziemska podróż przez życie ale oby nie był to zupełny kres. Tak, w Nim jest moja wartość i sens wszystkiego.