Dwie siostry
Maria obrała najlepszą cząstkę… Łk 10, 38 – 42
Jezus został przyjęty do domu. Otwarto Mu drzwi, wpuszczono, jest mile widziany. Ja też tak robię. Moje serce jest na Niego otwarte. A w tym sercu są dwie siostry.
Jedna z nich jest spokojna, siada u stóp Jezusa, chce słuchać. Nie chodzi o to, że jest „grzeczna”. Chodzi o to, że słucha. Siedzi i słucha, a więc przyjmuje postawę ucznia. Zanim cokolwiek powie (a nic w tej scenie nie mówi), zanim cokolwiek zrobi (nic nie robi w tej scenie) – po prostu słucha. Słuchaj Izraelu… Zamień się w słuch. Bądź czujny i uważny na słowo Pana. Bądź tu i teraz nasłuchując, co Pan chce Ci powiedzieć.
I jest druga siostra. To nikt obcy, wręcz przeciwnie. Pokrewny. Siostra, która jest rozbiegana, uwija się, wiele robi. W pewnym momencie, zmęczona nie wytrzymuje i zaczyna robić wymówki. Swojej siostrze? Ależ skąd. Jezusowi. W sumie to stary schemat. Nieważne, czy ktoś zawinił, czy nie i ewentualnie kto. Ważne, że jest na kogo zrzucić. Dlaczego Boże? Marta robi wymówki Jezusowi, a nie siostrze.
A jej problemem nie tyle było to, że działała, że robiła. Bo siedzenie u stóp Pana jest podobnie ważne jak działanie. Może tylko tyle, że owo siedzenie jest pierwsze. Ale obie czynności mają następować. Żadna z nich nie jest ani lepsza, ani gorsza. Marta ma inny problem. Robi wiele rzeczy naraz. Przestaje ogarniać. Szalony pęd, który tylu ludzi pcha dzisiaj w niewiadomym kierunku. Albo nawet wiadomym. I nie o zmęczenie tu tylko chodzi. O to, że człowiek staje się rozproszony, pokawałkowany, czy jakby to powiedzieć po komputerowemu: pofragmentowany. Przestaje być całością, jednością. Traci pokój serca i poczucie, że to swoje życie trzyma w ręku i może coś z nim zrobić.
Troszczysz się o wiele, a potrzeba jednego. Skupienia na jednym, na tu i teraz. Bo tylko to jest w moim zasięgu. Postawa Marty może przerodzić się i upodobnić do tornada, które niszczy, cokolwiek spotka na swojej drodze. Bo brakuje jednego. Jest wielość, która wymyka się z rąk. Potrzeba tylko jednego.
Obie siostry są we mnie. Obie są potrzebne. Można siedzieć u stóp Pana. Można i działać. Ale tylko w jednym, bo jednego potrzeba…
🙂
Marta zaprosiła Pana Jezusa i zajęła się krzątaniem, a Maria, Maria ugościła, uszanowała, oddała swój czas by słuchać
Kiedyś myślałam, że Maria powinna pomagać Marcie a teraz zaczynam widzieć, jak bardzo potrzebuję być Marią,
Panie Jezu tyle we mnie Marty ….
Zamień się w słuch. Bądź czujny i uważny na słowo Pana.
Już nie raz doświadczyłam ,że milczenie przynosi wymierne korzyści. Uczę się SŁUCHAĆ
Dziękuję… potrzebowałam dzisiaj takich słów i przypomnienia o tym, o czym zbyt często zapominam (a potem się dziwię, że wszystko się wali).