Usprawiedliwiony
Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Łk 18, 9 – 14
Dwa razy usłyszałem dziś słowa o poznaniu Pana. Najpierw, że mam dążyć do poznania Pana, a potem, że On pragnie bardziej poznania Go, niż całopaleń (Oz 6, 1 – 6). A poznanie Boga to nie żadna wiedza, choćby najgłębsza i najbardziej wnikliwa o Nim. Poznanie Go to nic innego jak zjednoczenie z Nim, relacja, która stale się pogłębia i w pełni angażuje. Wszak chodzi o miłość.
O miłość chodzi również w przypowiastce, którą opowiada Jezus. I znów dwa razy padają słowa – o usprawiedliwieniu. Jedni ufali sobie, że są sprawiedliwi, ale do domu usprawiedliwiony odchodzi tylko jeden, celnik. Bo pytanie jest: kto usprawiedliwia? Czy człowiek ma samego siebie tłumaczyć? Nie jest w stanie. Faryzeusz patrzy na przykazania jak w lustro. Przegląda się w nim i odhacza: taki nie jestem, tego nie zrobiłem, taki jestem, to zrobiłem – wszystko OK. I odchodzi. Tylko że nie doszło do SPOTKANIA. Bo przykazania nie są zbiorem martwych praw do przestrzegania. Mają strzec wolności, mają wyrażać miłość, ale przede wszystkim są miejscem spotkania z Tym, który przykazania dał. Faryzeusz wpadł w pułapkę tego, że w przykazaniach spotkał się… tylko ze sobą i swoją rzekomą doskonałością. Czy o to w życiu chodzi?
Przecież samego siebie z bagna za włosy nie wyciągnę. Muszę wejść w relację z Tym, który podaje mi rękę. Tylko On zbawia! Bóg. Sam siebie nie wyciągnę z dołu zagłady. Ani moja przemyślność, ani doskonałość, ani siła czy spryt, ani nawet moja pobożność. Zbawia tylko Bóg. To na nim chcę się skupiać, nie na sobie i swoim odbiciu w lustrze. Bo nic doskonałego ani świętego tam nie ma… Świętość wszak to nic mojego. Mam się stawać coraz bardziej przezroczysty, by przeze mnie prześwitywała świętość Boga. Na tym moja świętość polega.
Kto się wywyższa… nie będzie poniżony, lecz uniżony (tak mówi oryginał). Różnica jest może subtelna, lecz ważna. W każdym razie wobec łaski Boga i Jego miłości, które spadają na mnie jak deszcz, mogę się zachowywać jak wyniosła góra (obraz faryzeusza), po której to wszystko spłynie i niewiele zostanie. Mogę też stać się jak pokorna dolina, która przez swój kształt staje się pojemna na łaskę. Może jej przyjąć wiele i w niej łaska się zatrzymuje; może nią obdzielić też innych. Bo prawdziwa modlitwa, prawdziwa duchowość zawsze prowadzi do pokory, do uznania swojej ludzkiej kondycji i zdania się całkowicie i bezwarunkowo na Zbawiciela.
Całkowite zdanie się na Boga, bo sami z siebie nic nie możemy., ale wszystko w Nim, Który nas umacnia. Pax:)