Nie przegap przyjścia
Niech będą przepasane biodra wasze… Łk 12, 35 – 38
Czuwać i być w gotowości. Na co? Na przyjście Pana. On nieustannie przechodzi. Jest w drodze. Czasem wydaje się, że Go nie ma i dawno nie było. Czasem przechodzi i kołacze. Ale nie zawsze jestem na miejscu. Czasem śpię. Czasami mam wrażenie, że On się ociąga i się niecierpliwię, denerwuję, czuję jakieś wewnętrzne napięcie i trudno mi znaleźć sobie miejsce. Wtedy czasem uda się zrobić jakąś głupotę z tej tęsknoty.
Przepasane biodra i zapalona pochodnia. To dwa atrybuty człowieka czuwającego według Biblii. Przepasane biodra oznaczają, że jeszcze nie ubrał pidżamy, jeszcze nie idzie spać. Zapalona pochodnia – jestem tu i teraz, w tym co się dzieje, oczekując na każdą nadchodzącą chwilę, w której może przyjść Pan. Bez pochodni jest ciemność i warunki najbardziej sprzyjające do sennych marzeń, do życia w świecie nierzeczywistym.
Jakoś mocno odczuwam ostatnio to, by być tu i teraz. Od czasu do czasu uświadamiam sobie, że nie żyję w świecie rzeczywistym, lecz że przeżywam mnóstwo spraw w głowie, w myślach, w wyobraźni. A tu chodzi o to, by żyć tym co realne, by przeżywać naprawdę. Nie w głowie, nie w myślach, nie rozważając „co by było gdyby”. Bo Pan może przyjść w drugim człowieku, w trudnej sytuacji, w przykrych uczuciach, w nerwowej atmosferze, Bo Pan przychodzi w porę i nie w porę. On przychodzi i już. A gdzie ja wtedy będę?
Czy przyjdzie o drugiej straży, czy o trzeciej… ważne, bym był w gotowości. Jezus dodaje, że owi słudzy, których Pan tak zastanie, są szczęśliwi. Tak sobie myślę, że będą nie tylko wtedy szczęśliwi, kiedy Pan przyjdzie i tak ich zastanie. Myślę, że to oczekiwanie jest już szczęściem. To bycie tu i teraz jest już szczęściem. Zapalona pochodnia i przepasane biodra – to szczęście. Pan przychodzi TERAZ. Jeśli ja będę w TERAZ, to nie przegapię Jego przyjścia.
To nie jest takie łatwe. Pociesza mnie w tym tekście jedno zdanie. Pan przyjdzie i zakołacze. Sługa ma otworzyć zaraz, gdy usłyszy kołatanie. Jezus sam mówi w Apokalipsie, że stoi u drzwi i kołacze oraz że jeśli kto posłyszy Jego głos i otworzy drzwi – On wejdzie i będzie z nim wieczerzał. Mam być czujny na kołatanie Pana. Mam cierpliwie oczekiwać na znak. Nic więcej. On sam przyjdzie i zakołacze. Mam być otwarty i wrażliwy na otaczającą mnie rzeczywistości, bo On przyjdzie na pewno. W porę czy nie w porę. Nieważne. Przyjdzie. Mam tylko otworzyć drzwi. I na koniec ważna rzecz – mieć duchowe uszy „umyte”, by usłyszeć kołatanie i Jego głos. Bo On jest naprawdę delikatny, jest cichy i pokorny. Może przyjść bezszelestnie, pomimo drzwi zamkniętych. Może zapukać bardzo delikatnie, bo On niczego nie robi przemocą, nie wchodzi z fajerwerkami. Obym usłyszał… Chcę usłyszeć!
Bo Pan może przyjść w drugim człowieku, w trudnej sytuacji, w przykrych uczuciach,……. szczególnie w tym czego nie chcę…. Bo Pan przychodzi w porę i nie w porę. On przychodzi i już. A gdzie ja wtedy będę? A gdzie ja dzisiaj jestem ?