Nie zrywać relacji
Z powodu jego natręctwa wstanie i da mu… Łk 11, 5 – 13
Proszenie wcale nie jest takie łatwe, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Proszenie zakłada pokorę, czyli uznanie swojej zależności od tego, kogo proszę. Widzę swój brak, niewystarczalność i dlatego proszę. Proszę, bo potrzebuję coś. Od człowieka czy od Boga. Potrzebna jest pokora – uznanie zależności. To nie znaczy, że tracę wolność, ale oznacza, że szanuję też wolność drugiego. Może dać, a może nie dać. Czy się na to zgadzam?
Wiele razy w życiu złapałem się na tym (uświadamiając to sobie dużo później), że choć używałem słowa „proszę”, to jednak w głębi była to forma wymuszenia. Nie umiałem dać wolności drugiemu. I w głębi serca mówiłem sobie (przy odpowiedzi odmownej) „nie, to nie, łaski bez”. Ale taka postawa sprawia, że odwracałem się plecami do rozmówcy. Zrywałem relację. Tu już nie ma o czym mówić. Nie było w tym wolności, tylko próba wymuszenia czegoś, a skoro nie dostałem, to unosząc się pychą, odchodziłem. Bo przecież „mi się należało”. Nie uznawałem, że mogę dostać, ale przecież nie muszę. Kiedy proszę, to nie muszę dostać.
Dotyczy to szczególnie relacji do Boga. Nie jest On jak automat na napoje. Wrzucę monetę, to ma wyskoczyć napój i łaski nie robi. A jak nie, to może kopnięcie sprawi, że zaklinowany gdzieś napój wyskoczy. A gdyby się okazało, że napój jednak nie wyskoczył, to co? Szukam innego czynnego automatu. Bóg nie jest taki. Zapytałem siebie, czy może być taka sytuacja, że czegoś nie otrzymuję, bo nie szanuję Jego wolności? Albo nie otrzymuję, kiedy nie ma we mnie pokory, tylko próba wymuszenia czegoś? Być może… Bóg na pewno ma słabość do ludzi pokornych.
Proszenie jest formą miłości, uznaniem, że potrzebuję drugiego. Bóg, kiedy powołuje, kiedy zaprasza do swojej misji, to jakby mówił „potrzebuję cię!” A w tym Jego „potrzebuję” zawsze zawiera się „kocham!” Miłość to nie tylko dawanie, lecz też przyjmowanie, też proszenie. I otwartość na to, że mogę otrzymać, ale nie muszę. Najważniejsze, to nie zrywać relacji. Ani z Bogiem, ani z człowiekiem. I być otwartym na przyjęcie Ducha, którego Ojciec daje tym, którzy Go proszą – nie napisane o co proszą, więc… o wszystko. Dostaję Ducha, kiedy proszę o wszystko!
„Jezu cichy i pokornego serca uczyń serce moje według serca Twego”…
… tak kilka słów do tego co piszesz… Miłość…to proszenie i przyjmowanie… to piękne, ale wchodząc jeszcze głębiej …. miłość to po prostu bycie i trwanie…bez względu na to czy coś otrzymam, czy powinnam coś dać… to jest pełnia i nic już więcej od Boga nie chcemy gdy mamy Jego…:-)
dla czego tu jestem ? … pozdrowienia od o. F. Jalics,a
To chyba działa też w drugą stronę, jak ja jestem proszona o coś …czasami czuję to wymuszenie, czasami wbrew sobie ulegam i źle się z tym czuję- teraz wiem dlaczego – pozwalam komuś zabrać swoją wolność.
Panie Jezu ucz mnie szanować wolność moją i moich bliskich.
Miłość to nie tylko dawanie, lecz też przyjmowanie, też proszenie. I otwartość na to, że mogę otrzymać, ale nie muszę.
Może nie teraz , może trzeba być cierpliwą, łagodną, wyczekującą a najbardziej wierzącą i ufającą,że Pan nie opuszcza w potrzebie 🙂
Dziękuję za ten tekst. Zgodzić się na upokorzenie 🙂