Przyjąć Słowo
Samaria przyjęła słowo Boże… Dz 8, 5 – 8. 14 – 17
Słowo można słuchać, ale niekoniecznie przyjąć. Z różnych względów. Dziś w świecie jest olbrzymi szum informacyjny i już pewnie częściowo się uodporniliśmy na ten słowotok, w którym tak wiele jest pustych, nic nie znaczących, niczego dobrego nie niosących słów. To było pierwsze pytanie, jakie sobie dziś zadałem – czy przyjmuję słowo? Bo przyjęcie go oznacza wcielenie w życie. Nie przelatuje ono przeze mnie bez echa, lecz chcę, by mnie przemieniło.
Potem zapytałem siebie, czy wierzę w moc Słowa. Bo słowo ma moc, także to moje słowo, które czasem jest wypowiadane „jakby” na wiatr. Moje słowo ma moc zmienić moje lub czyjeś życie. A co dopiero słowo Boga. Czy wierzę, że tak jest i czy pozwalam słowu Boga działać z mocą w moim życiu? Tu nie chodzi tylko o czytanie Biblii, czy słuchanie Ewangelii podczas Eucharystii, choć na pewno to trzeba robić. Tu chodzi też o rozważanie Słowa i pozwolenie, by Duch Święty przypominał mi słowa Jezusa i czynił moje życie na podobieństwo Jego życia.
Jaką moc ma słowo Boże? Po pierwsze – co widać w działaniu Filipa – wypędza złego, nieczystego ducha. Słowo Boże, kiedy jest słuchane, przyjmowane i rozważane zmniejsza w naszym sercu przestrzenie zła, grzechu i wszelkiej nieczystości. Tak naprawdę nic więcej nie potrzeba, tylko pozwolić Słowu działać. Filip głosi Chrystusa i złe duchy uciekają.
Drugi skutek Słowa to konsekwencja pierwszego. Jeśli jest w nas coraz mniej ciemnych miejsc, grzechu i nieczystości, to równocześnie powiększa się w nas miłość. Ona już w nas jest, bo Bóg jest miłością i Bóg w nas mieszka. Lecz często ta miłość jest nierozwinięta, zamknięta w klatce, niewcielona. Słowo Boże ma moc poszerzać w nas sfery miłości, a im więcej w nas miłości, tym mniej grzechu i lęku. Bo lękać mamy się tylko jednego – by nie odpaść od Boga, Źródła naszego życia i miłości. Tym jest ów dar Ducha Świętego zwany „bojaźnią Bożą”.
Przyjęcie Słowa to przyjęcie Miłości i odrzucenie zła i grzechu. Sam tego nie dokonam, dlatego Jezus prosi dla mnie o Ducha Świętego. On czyni we mnie to, czego ja – z ludzkiej słabości – nie potrafię. A chodzi o to, by Słowo stało się we mnie Ciałem, tzn. by miłość Chrystusa została we mnie wcielona i bym po prostu kochał, by całe moje życie było przesiąknięte miłością.
On czyni we mnie to, czego ja – z ludzkiej słabości – nie potrafię