Pozwól przyciąć gałązki
Ojciec mój jest tym, który uprawia. J 15, 1 – 8
Jestem latoroślą, czyli młodym pędem, który wyrasta z Chrystusa. Mam przynosić owoce, moje życie ma być płodne na chwałę Boga. Mam obfitować we wszelkie dobro, miłość, piękno, łagodność, cierpliwość… Mam obfitować we wszystko, do czego uzdalnia mnie mój Krzew, czyli Chrystus.
Ale zauważam w sobie dwie tendencje, w jakiś sposób ze sobą połączone. Pierwsza do tego, by rosnąć sobie na różne strony i być latoroślą wybujałą, niekoniecznie owocującą. Po prostu rosnę sobie w kierunkach, jakie mi się podobają, nie zważając na to, czy czerpię z Krzewu i czy mój wzrost jest właściwy. Zauważam więc, że pewne pędy są zbyt wybujałe, zbyt nadęte, zapatrzone w siebie i nawet pojawiają się na nich kwiaty, ale… owoców brak. Zadufane w sobie myślą, że sobie same poradzą i że takie jest ich przeznaczenie. Jak bardzo się mylę.
Druga tendencja to uznanie, że sam sobie poradzę z przycinką tych niesfornych gałązek. Zapominam przy tym, że to nie ja jestem Ogrodnikiem, lecz Ojciec jest tym, który uprawia. Więc kiedy ja przycinam, to albo przykładam sekator nie w tym miejscu, które tego potrzebuje (niszcząc czasem to, co dobre i zdrowe), albo robię to z wielką agresją, niszcząc więcej niż potrzeba. Mam wrażenie, że w wielu momentach po prostu boję się oddać Ojcu panowanie nad moim życiem, bo… boję się jego cięć. Tylko że On wie lepiej, co jest dla mnie szkodliwe i gdzie należy przyciąć. On wie lepiej i ma więcej miłosierdzia ode mnie, a więc zrobi to naprawdę delikatnie i z miłością.
Boję się, kiedy Ojciec chce przyciąć moje wybujałe, zapatrzone w siebie i egoistyczne gałązki bo… coś stracę. Nawet kiedy wiem, że to dla mnie lepiej, nawet kiedy wiem, że coś mi szkodzi i że naprawdę trzeba coś z tym zrobić. Boję się. Chcę nie tylko zrozumieć, ale przede wszystkim odczuć, że lepiej jest stracić jedną gałązkę, niżby cała latorośl miała być wrzucona do ognia jako zeschła i bezowocna.
Panie, przycinaj. Wiem, że to będzie boleć. Przytnij we mnie to wszystko, co jest zarażone grzechem. Chcę nie tylko cieszyć Twoje oko, ale również przynosić owoce. Chcę, by moje życie miało smak. Twój smak.
Panie, przycinaj. Wiem, że to będzie boleć.
wiem też , że „po takiej przycince” mogą pojawić się wspaniałe owoce 🙂