Stanąć w obecności Pana

Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! 1 Krl 19, 9 – 13a

To zdanie mnie dziś zaintrygowało. Jest wzięte z tekstu o Eliaszu, dany w ramach rekolekcji adwentowych (Eliasz). W ogóle historia Eliasza bardzo mnie porusza, może dlatego, że w tylu jej miejscach się odnajduję.

Eliasz jest sfrustrowany i skarży się Bogu. Ale co mnie zadziwia, Bóg mu wcale na to nie odpowiada. A może bardziej – nie tłumaczy Mu się. Kiedy pyta Eliasza, co tutaj robi, ten zaczyna wymieniać, ile to nie zrobił dla Boga, jak był gorliwy i że teraz ma wszystkiego dosyć. Bóg ani go nie chwali za to, co zrobił, ani nie pociesza w jego smutkach. Bardzo mnie to zastanowiło i poruszyło…

trojcaJedyne, co każe mu zrobić, to stanąć w Swojej obecności. Ma wyjść i stanąć przed Panem. Tylko tyle i… aż tyle. Bo tyle razy doświadczam, że kiedy czuję się jak Eliasz, to wcale nie mam ochoty stawać przed Panem. Przed ludźmi zresztą też. Mam wtedy wszystkiego dosyć i najchętniej zostałbym w tej jaskini, w której siedzi Eliasz i do której ja też uciekam. Ale Pan wypowiada swoje słowo z mocą: Stań na górze wobec Pana! Teraz też doświadczam, że trudno mi się oprzeć Jego słowom. I też nie słyszę tłumaczenia się Boga. Może dlatego, że celem Miłości jest… kochać, a nie się tłumaczyć. A ja? Mam po prostu stanąć przez Nim i tyle.

Eliasz słyszy różne żywioły, które przechodzą przed nim. Choć tak naprawdę nie wypełnił jeszcze polecenia Pana. Z jaskini wyszedł dopiero wtedy, kiedy usłyszał powiew łagodnego wiatru. To przedziwne dla mnie. Eliasz jest przedstawiany jako ten, który z wielką mocą czynił znaki wobec ludu, który był prorokiem naprawdę potężnym w słowie i czynie, sam pozabijał 450 proroków Baala. A tymczasem teraz rozpoznaje Boga nie w wielkich żywiołach, lecz w łagodnym szmerze wiatru… On, który choć robił tak wielkie znaki, przestraszył się jednej kobiety i uciekł, teraz rozpoznaje, że Bóg jest naprawdę w tym, co łagodne, pełne pokoju, wręcz ciszy.

Mam stanąć w obecności Pana pomimo tego, co przetacza się wokół mnie. Pomimo huraganu i trzęsienia ziemi. Pomimo tego, że bliźni nie zważają na mnie i depczą moją wrażliwość. Pomimo tego, że mnie ranią i czynią krzywdę. Mam stanąć w obecności Pana i rozpoznać Go w łagodności, ciszy, miłosierdziu… które mam najpierw sam sobie okazać, a potem tym wszystkim, którzy są wokół mnie. Na tym polega wrażliwość serca, które nie zamyka się, pomimo, że jest ranione.

Czy to jest łatwe? Nie! Jest bardzo trudne. Ale kluczem do tego jest… stawać w obecności Pana. Nic więcej.

3 komentarze

  1. Barbara
    4 gru, 2013

    Panie, dziś jestem gotowa…

  2. Bożena
    4 gru, 2013

    W ogóle historia Eliasza bardzo mnie porusza, może dlatego, że w tylu jej miejscach się odnajduję.
    – Eliasz został posłany……
    – Eliasz przestraszył się i uciekł……
    – Eliasz wyszedł z jaskini…….
    – Eliasz wsłuchał się w głos Boży

  3. Baranka
    3 gru, 2013

    Stawać w obecności Pana – nic więcej…

Skomentuj Barbara Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *