Stracić aby zyskać
Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Flp 1, 20c – 30
Ten paradoks z tytułu najlepiej widać w życiu męczenników. Każdy męczennik mówi o tym, że tak naprawdę to ziemskie życie nie jest absolutną wartością, nie jest priorytetem człowieka, choć oczywiście ma je chronić i dbać, bo jest darem Boga. Nie jest absolutem, bo można je dobrowolnie oddać za coś dużo większego. Św. Paweł wyraża to w słowach: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze…
Słowem, które najbardziej oddaję istotę tego paradoksu jest strata. Ale często widzę, że bardzo trudno mi pozwalać na straty w życiu. Lęk, który znajduję w sobie blokuje we mnie przepływ energii, który prowadzi do straty. A bez straty – jak mówi dziś Jezus – nie ma plonu, nie ma życia (J 12, 24 – 26). Ten lęk we mnie skupia się bardzo na próbie znalezienia poczucia bezpieczeństwa we wszystkim, gdzie się da. Najpierw w rzeczach materialnych. Chce mieć wiele rzeczy, przedmiotów, potrzebnych i niepotrzebnych, bo to daje poczucie bezpieczeństwa materialnego. W tym, co materialne, próbuję często znaleźć swój sens i dobre samopoczucie.
Kolejna sfera – relacje. Powoli przestaję być sobą, kiedy szukam za wszelką cenę akceptacji innych, pochlebnych opinii na swój temat, poważania, szacunku, wsparcia. Zamieniam to, co jest dla mnie naprawdę wartościowe na poklask innych czy tzw. święty spokój. Boję się osamotnienia, boję się pustki, która z tym może się wiązać, więc próbuję wszystkim dogodzić, choć w głębi serca wiem, że tak się nie da.
Z bliźnimi wiąże się jeszcze jedna rzecz, którą także odkrywam w sobie. Kiedy nie chcę dawać siebie, nie chcę dla nich tracić czasu, sił, zdolności. Kiedy nie chcę usłużyć, nie chcę pomóc, nie chcę się zaangażować. Wolę swoją ciasną skorupę, z której nie wychodzę, wolę moje wąskie horyzonty własnego przeżywania, aniżeli próbować zrozumieć drugiego i wesprzeć go, ile tylko potrafię. Ważne, by zabezpieczyć siebie samego, by siebie chronić… ten lęk czasem mocno się odzywa i zamyka w sobie. Tylko że wtedy tak naprawdę mam największe poczucie osamotnienia i pustki.
Poczucie bezpieczeństwa… męczennik nie boi się oddać swojego życia i w sposób radykalny utracić to poczucie. Wyciąga ręce do drugiego, który go opasze i poprowadzi tam, gdzie może wcale nie chce. Uświadomiłem sobie, że brak zgody na stratę siedzi w mojej głowie, że tam znajduje się największy opór, by wybrać to, co naprawdę lepsze i bardziej wartościowe.
Opór przed stratą życia jest we mnie duży. Pociesza mnie tylko jedna rzecz, o której wspomina dziś Jezus: gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami… (Dz 1, 3 – 8). To jest dla mnie pewne – bez mocy z góry nie jestem w stanie pokonać lęku, który jest mocno zakorzeniony we mnie. Tylko Ten, który jest samym Życiem i Dawcą życia zabiera mój lęk i uzdalnia mnie do oddania życia – po to, by ostatecznie życie zyskać.
Bo odkrywam ciągle na nowo, że droga do zysku wiedzie przez stratę. Do życia dochodzi się przez śmierć. Aby znaleźć, trzeba zgubić. Być może za rzadko zadaję sobie pytanie o to, ile jestem w stanie stracić, by naprawdę zyskać. A stracić muszę. Idąc do zakonu utraciłem możliwość pójścia drogą małżeństwa. Robiąc jedną rzecz, straciłem możliwość robienia drugiej. Mam wrażenie, że nie wszyscy na to się zgadzają i chcieliby mieć wszystko. Strata boli. Ale nie ma innej drogi do zysku. Nie ma innej drogi do życia. Nie ma innej drogi do szczęścia.
Nie ma innej drogi do szczęścia.
Jak zacząć ,żyć dla CHRYSTUSA, opowiedzenia się za NIM i Pójścia za NIM :))