Włóż palec
Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku… J 20, 19 – 31
Jezus każe dotykać Tomaszowi swoich ran. Pamiętam, że w moim życiu wielokrotnie robiłem coś innego – grzebałem w swoich ranach, które przed to nie mogły się nigdy zagoić. Rozdrapywałem je i zupełnie nielogicznie w tej czynności poszukiwałem ulgi. A przecież rozdrapywanie prowadzi do ciągłego krwawienia, zanieczyszczania rany, z gangreną włącznie. Moje duchowe i psychiczne rany potrzebowały balsamu, odkażenia je przebaczeniem, zalania oliwą miłosierdzia i nałożenia plastra miłości.
Oczekiwałem tego od innych, ale nawet gdy oni chcieli mi to dać – ja nie pozwalałem na to, albo psułem ich robotę przez ciągłe grzebanie w ranie, ciągłe rozdrapywanie. Tymczasem Jezus zaprasza mnie, bym dotykał Jego ran, bym wkładał do nich moje ręce. Bo to w tych ranach moje mają sens. W Jego ranach jest moje zdrowie. Dziury, jakie nosi w sobie Jezus pokazują mi, że nie jestem osamotniony, nie jestem „unikatowy”, że On też ma rany i pierwszy je miał. Te rany mówią o wielkości Boga, Jego miłości i miłosierdziu względem mnie, a także względem tym, którzy mi zadali rany.
Wkładając palec do Jego ran otrzymuję moc do tego, by umieć przebaczyć moim krzywdzicielom. Jego rany bowiem mówią o nieskończonej miłości do mnie, mówią o miłosierdziu, które przekracza mój grzech, słabość, upadki, podłości, niewdzięczność, złość, głupotę… Czuję mocne wezwanie, by Go w tym naśladować – przebaczaniu innym tego, co z ich strony podziurawiło moje serce i duszę.
Ale też widzę, że dokładnie taki sam mam być względem samego siebie. Czasem dla siebie samego jestem najgorszym oskarżycielem, sędzią i katem w jednej osobie. Kiedy nie umiem sobie wybaczyć czegoś, kiedy nie potrafię się z czymś pogodzić w sobie lub moim życiu, kiedy nie chcę sobie samemu okazać miłosierdzia – to wtedy jest moment najgorszego rozdrapywania moich ran. Bo najbardziej bolą te rany zadane przez samego siebie. Są wyrazem niezgody na siebie, a czasem wręcz nienawiści skierowanej przeciwko sobie samemu. Włożyć palec do rany Jezusa oznacza przyjąć Jego przytulenie mnie takiego, jakim jestem. Kiedy przyjmę to przytulenie, to mam Go w tym naśladować – i przytulić samego siebie. Mam samemu sobie powiedzieć „przebaczam”, mam samemu sobie okazać miłosierdzie, samego siebie potraktować z wyrozumiałością i cierpliwości. Będę wtedy umiał być taki sam wobec moich bliźnich.
Panie, chcę przyjmować stale Twoje miłosierdzie, które wobec mnie nigdy się nie kończy. Chcę bez lęku dotykać Twoich ran, bo w nich moje mają głęboki sens. Chcę również sobie samemu okazywać miłosierdzie i w konsekwencji być takim wobec moich sióstr i braci. Bo prawdziwa miłość jest Ukrzyżowana, jest zraniona, podziurawiona… i w tym jest miłosierna!
Zobaczyć rany – łatwiej mi zobaczyć rany jakie inni mi zadają, a kiedy je zobaczę -wiem już co robić – przynosić je Jezusowi by je leczył i uczył mnie przebaczać.
Mam problem z zobaczeniem jak sama siebie ranię, jak zadaję sobie ból, jak nie potrafię sobie wybaczyć – dopiero się tego uczę…
Panie Jezu wiem, że bez Ciebie sobie nie poradzę, proszę prowadź.
Wierząc, że mnie kochasz bezgranicznie jetem gotowa na tą wędrówkę.
przebaczaniu innym tego, co z ich strony podziurawiło moje serce i duszę.
Przebaczam nieustannie ale jeszcze boli :((