Galilea
Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą. Mt 28, 8 – 15
Jezus staje przed kobietami, które się Go chyba nie spodziewały. Bo On zawsze wychodził i nadal wychodzi naprzeciw człowieka. Nasz Bóg nie siedzi sobie gdzieś w niebie na tronie, by biec do Niego z hołdami. On pierwszy wychodzi do mnie, On szuka mnie na moich pokręconych czasem drogach (jak uczniów uciekających do Emaus) – inicjatywa zawsze należy do Niego.
Nasz Pan przychodzi z darem pocieszenia. Pięknie ujął to św. Ignacy, pisząc: Patrzeć, jak Chrystus, Pan nasz, spełnia zadanie pocieszania [swoich] i porównać go do przyjaciół, którzy zwykli pocieszać się wzajemnie [Ćwiczenia Duchowe 224]. Jezus po zmartwychwstaniu nikomu nic nie wyrzuca, a już szczególnie swoim uczniom. Nie wyrzuca im rozproszenia, ucieczki spod krzyża, zostawienie Go samego, Piotrowi nie wyrzuca zaparcia. Jedyne, co im wyrzuca to… brak wiary w zmartwychwstanie. Jednak Jego misją jest pocieszanie i to czyni On również dzisiaj. To czyni także w moim życiu.
Zdałem sobie sprawę, że On wychodzi mi naprzeciw wtedy, kiedy ja wracam do mojego Wielkiego Piątku. Bo każdy z nas ma takie doświadczenia, które mógłby tak nazwać. Te wszystkie trudne, dramatyczne czy wręcz traumatyczne wydarzenia, które być może na zawsze zmieniły życie. Dla uczniów i kobiet to był właśnie Wielki Piątek. Kobiety spotykają Jezusa nie gdzieś daleko, lecz właśnie przy grobie, który to wydarzenie wspomina. Doznają pocieszenia tam, gdzie doznały zranienia w miłości, gdzie doświadczyły bólu i załamania. Aby pozwolić Bogu uzdrowić moje rany, potrzebuję powrócić w te miejsca, gdzie one zostały zadane.
Jezus mówi kobietom, by poszły do uczniów i kazały im pójść do Galilei. Mają wrócić do codzienności, bo to w moim odczuciu symbolizuje Galilea – miejsce, gdzie Jezus prawie stale przebywał, gdzie nauczał, czynił cuda. Przed męką to była Jego codzienność. W niej właśnie spotkam Chrystusa zmartwychwstałego i to w niej będę mógł być świadkiem zmartwychwstania. Bo o świadectwo tu chodzi, jak to ujął Piotr: Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami (Dz 2, 22 – 32).
Jeszcze jedna rzecz mnie dziś poruszyła, po raz kolejny zresztą. Jezus nie ukazuje się wszystkim. Tylko tym, którzy przed Jego śmiercią byli Mu bliscy, byli przyjaciółmi, byli uczniami. Choćby upadali, choćby uciekli, zaparli się Go – im i tylko im się ukazuje. Nie mamy świadectwa w Ewangelii, by ukazał się choćby faryzeuszom czy innym swoim przeciwnikom. A tak wielu się temu dziwi, bo być może mógłby ich nawrócić, przekonać do siebie… W takim momencie przypominają mi się słowa, jakie Abraham wypowiedział do bogacza, który prosił, by ostrzec jego braci przed potępieniem. Abraham kazał im słuchać Mojżesza i proroków – to wystarczy do tego, by trafić tam, gdzie Abraham. Bogacz się upiera, że nie, że potrzeba, by ktoś z umarłych poszedł – wtedy uwierzą. I te znamienne słowa Abrahama: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą (Łk 16, 31). Faryzeusze prawdopodobnie nie uwierzyliby w Zmartwychwstałego. Przecież doskonale znali Mojżesza i proroków, a jednak Go nie rozpoznali.
Jezus przychodzi więc i objawia się tym, którzy są Mu bliscy. Czy jestem Jego przyjacielem? Czy jestem uczniem, który chodzi za Nim dzień w dzień? Bo jak wielu ludzi spotkałem w konfesjonale, którzy spowiadają się raz na rok (przecież wg prawa tyle wystarczy), a w tym czasie prawie wcale się nie modlą (a więc nie mają relacji z Bogiem), prawie nie chodzą do kościoła, mają na sumieniu wiele wykroczeń przeciwko bliźniemu. Raz w roku spowiedź i komunia, a potem cały rok, jakby Bóg nie istniał. Podejrzewam, że mają małą szansę na spotkanie z Chrystusem zmartwychwstałym….
Panie, chcę iść stale za Tobą. Chcę spotykać Cię w mojej Galilei. Bo Ty wychodzisz naprzeciw moim dramatom i ciemnościom z darem pocieszenia. Spotykasz się ze mną przy moim grobie, kiedy do niego powracam. Bądź uwielbiony zmartwychwstały Panie!
Nie zawsze powrót do Galilei wystarcza, żeby być uzdrowionym.
Aby pozwolić Bogu uzdrowić moje rany, potrzebuję powrócić w te miejsca, gdzie one zostały zadane.
Dziękuję za całość
„Panie, chcę iść stale za Tobą. Chcę spotykać Cię w mojej Galilei. Bo Ty wychodzisz naprzeciw moim dramatom i ciemnościom z darem pocieszenia. Spotykasz się ze mną przy moim grobie, kiedy do niego powracam.
Bądź uwielbiony zmartwychwstały Panie! „