Świadkowie

A my jesteśmy świadkami wszystkiego… Dz 10, 37 – 43

Te słowa, które wypowiada św. Piotr po Zesłaniu Ducha Świętego jakoś pasują mi do tego, co teraz przeżywamy. Szczególnie w pierwszych dniach Wielkiej Nocy. Dlaczego? Bo choć radość przepełnia moje serce, choć śpiewam pełnym głosem Alleluja, choć doświadczam tego, że Chrystus zmartwychwstał, to w tekstach biblijnych… Jego jeszcze nie ma. Za to jest pewne zamieszanie, bieganina, niedowierzanie a nawet smutek. Jest trwanie w wydarzeniach Wielkiego Piątku, niespełnione nadzieje…

Widzę w tym wszystkim kilku świadków. Choćby dzisiaj. Świadkiem jest pusty grób. Przecież to On trzymał w zamknięciu ciało Chrystusa i z niego wyszedł Chrystus w momencie zmartwychwstania. Są też chusty i prześcieradło, którym był owinięty. W dalszych tekstach zobaczymy innych świadków – aniołów, którzy zapewniają o tym, że On zmartwychwstał. Patrząc z pozycji uczniów świadkami są też kobiety, które spotkały na swej drodze Zmartwychwstałego.

Jakoś tak poruszyli mnie ci „niemi” świadkowie – pusty grób, chusty. Pomyślałem o tym, że w sobie mam również „świadków”, którzy mówią mi o Bogu, mówią o tym, że żyje we mnie i mnie uświęca, zbawia. Tymi świadkami są moje porażki, przeciwności losu, słabości, rany, fragmenty życia pokryte wstydem, a może  i hańbą, niezrozumienie, nieprzebaczenie, miejsca ciemne we mnie, pustynne, pozbawione sensu, poczucia bezpieczeństwa… bo ja to wszystko próbuję upychać do mojego „grobu”, ciągle zawijam to w jakieś płótna czy prześcieradła – byle nikt tego nie widział, byle to ukryć przed światem i powiedzieć, że problem jest raz na zawsze załatwiony.

A teraz czuję, że Jezus właśnie w tych miejscach mojego życia zmartwychwstaje. Miejscach, które trudno mi zaakceptować, trudno się z nimi pogodzić. Tam zmartwychwstaje i powoli wyciąga mnie z tego wszystkiego. Jak uczniów, których powoli przyzwyczaja do swojej obecności, do tego, że naprawdę żyje! Powoli… najpierw są niemi świadkowie, potem posyła do nich kobiety, a dopiero potem im się ukazuje i to też na różne sposoby, jakby dostosowane do poszczególnych osób.

Do grobu biegnie Piotr i Jan. Piotr to człowiek, który zawalił na całej linii. Zaparł się Chrystusa. Wyobrażam sobie, że aż do poranka wielkanocnego żył w poczuciu winy, trochę zasklepiony w sobie, nie mogący sobie do końca wybaczyć, żyjący z przeświadczeniem, że oto wszystko się skończyło i nawet nie ma komu powiedzieć „przepraszam”. Piotra nie było pod krzyżem, uciekł z pozostałymi. On, który takie zapewnienia dawał, tyle obiecywał…

Lecz zmartwychwstały Jezus to właśnie Jemu mówi, po śniadaniu wielkanocnym nad jeziorem galilejskim, że uwielbi Boga taką samą śmiercią, jaką miał On – Jego Pan i Zbawiciel. Czyż to nie wspaniałe? To wszystko, co mnie boli, co przeraża, co ciemne i słabe we mnie – nie przeszkadza mi w tym, by pójść za Chrystusem do końca i uwielbić Boga tak samo, jak On! Jeżeli nie zapatrzę się w swój grób, lecz pozwolę Jezusowi z niego wyjść i jeśli pójdę za Nim do Galilei, gdzie Go spotkam – wtedy to się właśnie stanie! Mój grób pozostanie pusty, jak niemy świadek tego, że Bóg naprawdę żyje.

Pan prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja!

3 komentarze

  1. szoga
    31 mar, 2013

    Ostatnio bardzo polubiłam św. Piotra, lepiej go poznałam – „Panie odejdź ode mnie bo jestem grzeszny” , „Panie nie będziesz mi umywał nóg…” itd – niewiele rozumie ale wie lepiej i mówi o tym Jezusowi.
    Kocham słabości apostołów, świętych – one są dla mnie nadzieją.
    Dzięki nim wierzę, że moja, małość, słabości nie są przeszkodą dla Pana Jezusa, mam tylko być otwarta, nie poddawać się i ciągle szukać i słuchać i mówić szczerze.
    Panie Jezu, chociaż niewiele rozumiem, dziękuję, że chcę rozumieć.

  2. Majka
    31 mar, 2013

    Kiedy to czytam to tak sobie myślę, że to naprawdę Dobra Nowina 🙂

  3. Beata
    31 mar, 2013

    Dziękuję Ojcu za codzienne rozważania. Są dla mnie dużą pomocą duchową. Błogosławionych świąt.

Skomentuj szoga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *