Nie kop się z życiem!

Wiekuisty Boże, który poznajesz to, co jest ukryte i wiesz wszystko, zanim się stanie. Dn 13, 41 – 62

Fałszywie oskarżona Zuzanna uczy mnie przyjmować. Są sytuacje w życiu, na które nic nie mogę poradzić, w których jestem postawiony pod murem i ani w lewo, ani w prawo. Sytuacje po ludzku bez wyjścia. Ale nie tylko te zewnętrzne (jak sprawy do załatwienia, okoliczności życia, relacje). Także w sobie samym, w moim sercu dostrzegam takie rzeczy, na które już nic poradzić nie mogę. Bo kiedy powiem dwa słowa za dużo, kiedy okażę oschłość i nieżyczliwość względem bliźniego, kiedy się z nim pokłócę, zamknę na niego, kiedy zgrzeszę, upadnę, kiedy zrobię coś, czego potem żałuję, ale czasu już nie cofnę…

Mogę się wtedy kopać z rzeczywistością, szarpać z nią, a nawet obrażać na nią, złościć, wkurzać, walczyć… Mogę również walczyć z samym sobą, być złym na siebie, pokopać samego siebie (emocjonalnie, psychicznie, duchowo). Lecz to nie rozwiązuje żadnego problemu. Zuzanna uczy mnie pokory przyjęcia tego, co może i nieuchronne, przyjęcia sytuacji takiej, jaka ona jest, bo nie mogę jej zmienić w danym momencie, bo nie mam wpływu na wiele rzeczy (może nawet na większość). Kopanie się z życiem takim, jakie ono jest sprawi, że się pokaleczę, że stanę się agresywny w stosunku do samego siebie i do innych. Więcej z tego szkód niż pożytku.

Przyjąć świat, rzeczywistość, drugiego człowieka i samego siebie nie jest łatwe. Bo nie umiemy się zgodzić np. na cierpienie (szczególnie to niezawinione – jak Zuzanna, jak Jezus), na chorobę, śmierć innych (swoją śmierć również), trudności w rodzinie, w pracy, relacjach. Nie umiem się tak często zgodzić na moją słabość, grzeszność, bezsilność, bezradność, nieporadność, nieporządek w życiu…

Z tym wiąże się jedna, bardzo ważna rzecz – nie przyjmując, nie zgadzając się – nie umiem się pojednać z Bogiem, ludźmi, samym sobą. Nie umiem wtedy przebaczyć im wszystkim, od siebie poczynając. Łatwiej mi wściekać się na siebie i innych niż przebaczyć. Łatwiej złościć się na ten niedoskonały i pokręcony świat, niż przyjąć to w duchu pokory i zaufania.

Bo tego właśnie uczy mnie Zuzanna – zaufania Bogu, co wyraża w swojej modlitwie do Niego. Kiedy już naprawdę nic po ludzku nie można zrobić – zawsze można coś zrobić – zaufać! Jak Zuzanna, która choć wie, że jest niewinna, idzie na śmierć i oddaje swoje młode życie w ręce dobrego i sprawiedliwego Boga. Jak Jezus, który również jest niewinny i wie kim jest, lecz przyjmuje to, co Go spotyka ze strony Żydów, oddając swoje życie w ręce Ojca, który Go posłał: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego.

Bo na świat, rzeczywistość, drugiego człowieka i siebie samego nie mam się obrażać, odwracać plecami, szarpać i zamykać w sobie. Mam robić, ile się da, by zmienić sytuację, by być w tym kreatywnym – w sposób pozytywny wchodząc w stwórcze działanie Boga, który nie przestał tego świata formować (również przez próby i doświadczenia). Ale jeśli już czegoś nie mogę zrobić sam – chcę oddać to wszystko w ręce Boga i z zaufaniem i pokojem serca trwać na modlitwie. Ten pokój serca i taka wewnętrzna radość będzie znakiem dla mnie, że naprawdę zrobiłem wszystko, co mogłem i że reszta jest w rękach Boga. Niezależnie, czy chodzi o zepsute przedmioty czy zepsute relacje.

Panie, naucz mnie nie kopać się z moim dobrym i pięknym życiem, które mi dałeś, z bliźnimi i światem, na którym żyję. Naucz mnie przyjmować z miłością i cierpliwością zarówno te dobre i piękne sytuacje i osoby, jak i trud, próby, cierpienie, krzywdę, śmierć. Naucz mnie odkrywać Ciebie we wszystkich rzeczach i Ciebie tam stale spotykać, rozmawiać, być w relacji. Bądź uwielbiony Boże we wszystkich rzeczach!

4 komentarze

  1. gabi
    19 mar, 2013

    Dzięki za tytuł rozważania – chodzi za mną.

  2. AH
    18 mar, 2013

    Tak trudno o pokój serca, szczególnie gdy życie zaczęło się kopać ze mną. I choć wiem, że robię co do mnie należy – ciężko o wewnętrzny spokój, pogodzenie się z sytuacją. Dobry Boże, prowadź mnie, bądź wola Twoja…

  3. ECz
    18 mar, 2013

    Bardzo ważne dla mnie myśli zawarte w tej refleksji.
    Tak często dopada mnie poczucie winy, które tak naprawdę niczego pozytywnego nie wnosi, a wręcz wycofuje z relacji.

    Zrobić wszystko co w swojej mocy- a resztę oddać Bogu, trwać na modlitwie.
    Tylko tyle…

  4. Bożena
    18 mar, 2013

    . Naucz mnie odkrywać Ciebie we wszystkich rzeczach, w każdej relacji i sytuacji mojego życia :))

Skomentuj gabi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *