Szufladkowanie

Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia. J 7, 40 – 53

Jezus nie jest w centrum dzisiejszej sceny. Z jednej strony mamy tłum, w którym następuje rozdwojenie z powodu Jezusa, z drugiej faryzeuszy i zwierzchników, którzy są przeciw. A pośrodku nich – strażnicy, którzy mieli wrócić z pojmanym Jezusem, ale wracają z niczym. Tłumaczą się tym, iż nigdy jeszcze nie spotkali kogoś przemawiającego tak, jak Jezus przemawia.

O czym to świadczy? Że przyszli aresztować Jezusa, ale zaczęli Go słuchać. Wsłuchali się w Jego słowo i ono ich pociągnęło, zatrzymało, a może nawet coś w sercu zmieniło. Gdyby choćby małe ziarenko Prawdy zakiełkowało w ich sercu pod wpływem słów Jezusa – to już byłoby bardzo dużo. Przyszli po Niego jak urzędnicy – mieli Go pojmać i tyle. Bez zbędnych słów czy gestów. Pozwolili jednak na to, by Słowo ich dotknęło.

A faryzeusze i zwierzchnicy? Po powrocie strażników nie są zachwyceni ich postawą. Rezerwują sobie monopol na prawdę i rację, wyklinają tłum, w którym jest rozdwojenie i pewnie to ich denerwuje, że zamiast być jednoznacznie przeciwko Jezusowi, to się jeszcze waha, a chwilami staje po Jego stronie… Ale to, co jest może najciekawsze w tym wszystkim i co porusza moje serce to fakt, iż owi zwierzchnicy i faryzeusze nie pofatygowali się, by posłuchać Jezusa. Ferują wyrokami bez wysłuchania Go, bez pochylenia się nad tym, co mówi. Są biernymi, zdystansowanymi obserwatorami sytuacji i nie potrzebują zajmować się bardziej Jezusem, przecież „dobrze wiedzą”.

Mi też grozi postawa faryzejska. Objawia się tą właśnie „wszechwiedzą” o wszystkich i wszystkim. Nie zdobędę się wtedy na wysiłek, by posłuchać człowieka, by spróbować chociaż odczytać jego intencje, jego potrzeby, które czasem pojawiają się między wierszami tego, co mówi. Grozi mi takie płytkie słuchanie połączone z szufladkowaniem ludzi i zaszeregowaniem ich do odpowiednich kategorii w mojej głowie. Wtedy, zamiast spotkać się z każdym człowiekiem, będę otwierał różne szuflady: tu są ci atrakcyjni, a więc warci poświęcenia im czasu, tutaj są ci nawiedzeni, tutaj ci zabierający czas i upierdliwi, tutaj nudni, tutaj pożyteczni, więc trzeba z nimi trzymać…

Może dlatego dzisiaj tyle konfliktów i nieporozumień pośród nas… bo nie potrafimy posłuchać człowieka, nie potrafimy wsłuchać się w jego potrzeby. Pomyślałem sobie, czy rzeczywiście czymś złym są te różne szufladki, które mam w głowie. Być może nie. Może pomagają mi one porządkować rzeczywistość, w której żyję, a więc również i relacje. Pytanie tylko, czy mając te szufladki, nie uprzedzam się zbyt szybki i zbyt bardzo do ludzi, których pochowałem w mało atrakcyjnych szufladkach. Czy mając szufladki, koniecznie muszę traktować ludzi zgodnie z ich zaszeregowaniem (jak w systemie kastowym – z tymi tylko przestaję, a do tamtych się nawet nie zbliżam). Może szufladki nie są czymś zły, ale jak z nich korzystam? Czy dla dobra innych, czy też dla pogłębiania podziałów i wydawania fałszywych, niesprawiedliwych wyroków…

Panie, naucz mnie słuchać. Przede wszystkim Ciebie, bym również Ciebie nie wsadził do jakiejś szufladki i nigdy nie powiedział, że przecież „znam Cię”. Ty przekraczasz wszelkie moje poznanie i odczucie. Naucz mnie słuchać drugiego człowieka, nawet tego trudnego, którego ciężko mi znieść. Chcę być podobny do Ciebie we wszystkim!

1 Comment

  1. małgorzata
    16 mar, 2013

    Jestem jak faryzeusz ,oceniam innych szybko i pochopnie, niesprawiedliwie . Bardzo ciężko mi zawalczyć ten grzech i postawę pychy. Dziękuję Ojcu za komentarz .

Skomentuj małgorzata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *