Zaczerpnijcie

Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. J 2, 1 – 12 Wydaje się, jakby nic dobrze nie szło w tej scenie. Zaczyna się sielankowo, Maryja jest na weselu, na które zaroszono także Jezusa i Jego uczniów. I tu się sielanka kończy. Nie ma ani słowa o tym, jaka była zabawa, jak się czuli goście. Pierwsza informacja z wesela to… brak. Jest wesele i zaczyna brakować wina. Potem również nie jest lepiej. Prośba Maryi spotyka się z odmowną reakcją Jezusa. Ta nie traci jednak wiary i zwraca się do sług, by byli uważni i posłuszni słowom Jezusa. Mają nalać wody do stągwi, a następnie zanieść tę wodę staroście weselnemu. Ale przecież brakuje wina, a nie wody… Po ludzku nic tu się nie układa, po ludzku impreza jest stracona....

Czytaj Dalej

Jezus wyszedł…

Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Mk 2, 13 – 17 Zatrzymało mnie to słowo „wyszedł”. Przecież można było napisać „poszedł nad jezioro”. A Jezus ciągle gdzieś wychodzi. Kiedy idzie na górę powołać Apostołów to również na tę górę „wychodzi”, (a nie wchodzi, jakby było bardziej po polsku). To słowo mnie zatrzymuje i pokazuje coś głębszego w postawie Jezusa. Jezus wychodzi skądś i ku czemuś. Wychodzi z tego miejsca, gdzie aktualnie się znajduje, ku czemuś nowemu, innemu. Dla mnie to wychodzenie oznacza brak jakiegoś nastawienia (zwłaszcza negatywnego). Idzie do człowieka takiego, jakim on jest, nie uprzedzony. Jak choćby dzisiaj, kiedy to na celnika nikt nie zwracał uwagi, chyba żeby...

Czytaj Dalej

Odkryć dach

Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Mk 2, 1 – 12 Ten fragment Ewangelii bardzo mi pomaga w relacjach z ludźmi, którzy wierzą słabiej, wątpią, mają trudności w spotkaniu z Bogiem, opory… bo Jezus pochwala wiarę tych czterech pomocników, którzy przynieśli paralityka, a nie wiarę samego chorego. To znaczy, że w trudnych sytuacjach, na pewien czas wystarczy moja wiara, która może pomóc innym, słabszym, dojść do Chrystusa. Ta scena w pewien sposób nadaje dodatkowy sens mojej wierze, nadaje jej ważność, wręcz pewną „misję”. Ale schodząc głębiej w moje serce, uświadomiłem na modlitwie...

Czytaj Dalej

Trędowaty przyszedł…

A ludzie zewsząd schodzili się do Niego. Mk 1, 40 – 45 Dużo w tym dzisiejszym tekście gestów. Trędowaty upada przed Jezusem na kolana, ten zaś wyciąga rękę, dotyka go, odprawia. Przykazuje mu, by nic nie mówił, lecz pokazał się kapłanowi, złożył ofiarę. Słowa mają dużą moc, gesty zaś coś znaczą i w pewien sposób nadają słowom sens. Są ich ukonkretnieniem. Bardzo tego doświadczam teraz, kiedy mogę w hospicjum w sposób konkretny spotykać się z drugim człowiekiem – za pomocą pracy, pielęgnacji czy drobnych gestów. Można wiele ciepłych słów mówić do człowieka cierpiącego i jest to na pewno ważne i potrzebne. Ale są momenty, w których nic nie zastąpi potrzymania za rękę czy nawet zwykłe siedzenie przy...

Czytaj Dalej

Gdy jeszcze było ciemno

Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło… Mk 1, 29 – 39 Scena dzieje się w ciągu jednego dnia, a jednak pokazuje mi to kawał życia. I ta gra „świateł”… coś się dzieje w dzień, a coś, kiedy już ciemno. Ale o tym za chwilę. W ciągu dnia Jezus naucza w synagodze, wypędza złego ducha, a potem idzie do teściowej Szymona. Kobieta w gorączce, ale pomyślałem inaczej – rozgorączkowana. Wydaje się, jakby za dużo się działo. Kiedy jestem rozgorączkowany, tak bardzo zajmuję się różnymi sprawami do załatwienia i swoim życiem, że nie jestem w stanie służyć. Ona tego tak nie ogarnia, że nie jest w stanie nic zrobić. Dopiero przyjście Jezusa zmienia jej sytuację. On ją podnosi, gorączka mija i ona jest...

Czytaj Dalej