Czego słuchacie

Uważajcie na to, czego słuchacie. Mk 4, 21 – 25

Zastanowiły mnie dzisiaj te słowa. Czego słucham? Bo jasnym jest dla mnie to, że staję się tym, czym się karmię. Jakim więc słowem się karmię? Kogo słucham w moim życiu? Jeśli pozwolę się prowadzić słowu samego Boga, to powoli będzie mnie ono przemieniać, upodabniając do Chrystusa. Jeśli zaś będę słuchał świata z jego „słowem” – ono przemieni mnie w człowieka światowego.

Czego słucham… wiara rodzi się ze słuchania, jak mówi św. Paweł. To ode mnie więc zależy, czy moja wiara wzrośnie, czy stanie się karłowata. Mówienie o tym, że się wierzy w Boga bez słuchania Jego słowa, bez karmienia się Nim, bez przemiany życia jest jak wiara w to, że woda jest niezbędna do życia ale… nie będę jej pił. I nie jest to wcale przesadzone porównanie, wszak ten sam św. Paweł mówi, że w Bogu „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28). Czym więc karmię swoją wiarę? Jakim słowem? Czego słucham?

Ale pomyślałem również o mojej codziennej rzeczywistości, o ludziach, z którymi rozmawiam. Ile wokół mnie znajduję narzekania, niewdzięczności, marazmu, pesymizmu, szukania dziury w całym, dołowania. Nie zawsze jest to uzasadnione. Czasem to z wygodnictwa, bo trzeba by wziąć swoje życie w swoje ręce, a tymczasem łatwiej jest zrzucić winę na innych a samemu tylko narzekać. Pomyślałem, że jeśli będę wchodził w takie jałowe dyskusje, jeśli będę się karmił narzekaniem i pesymizmem – to taki się stanę. Nie chodzi o to, by innych w tym nawracać, ale by uważać na siebie i stawiać granice. Bo narzekanie, tak jak uśmiech – są zaraźliwe. Czym więc chcę zarażać innym? Dobrem? Życzliwością i uśmiechem? A może ciągłym dąsaniem się, fochem, słowami pełnymi jadu, dystansu, nieżyczliwości… To ode mnie zależy, jaki będę. Ode mnie zależy i od tego, jakim słowem się w życiu „karmię”.

A na koniec pomyślałem, że słowo jest złączone z czynem, z postawą życiową. Wszak Bóg na początku stwarzania „rzekł i stało się”. Słowo ma moc działania. Moje również. Mam być w tym podobny do Boga. Chodzi więc nie tylko o to, bym sam dbał o odpowiedni „pokarm” dla siebie, bym słuchał tego, co jest dla mnie dobre i wartościowe – ale również, bym innym dawał dokładnie to samo. By moje słowa były pełne dobra, ciepła, życzliwości, wyrozumiałości, przebaczenia, troski. Ale nie tylko słowa. Moje czyny również. I to niezależnie, czy ktoś na to zasługuje, czy nie. Czy mi się odwdzięczy, czy potraktuje źle.

Panie, chcę być podobny do Ciebie. We wszystkim!

2 komentarze

  1. Bożena
    1 lut, 2013

    Kogo słucham w moim życiu?

    Kto z kim przystaje takim się staje j.t stare powiedzenie 🙂

  2. Majka
    31 sty, 2013

    Czytam ten tekst będąc w pracy- gdzie stykam się z ludźmi i ich problemami i…rzeczywiście sama często wchodzę w taki klimat- narzekania i braku wdzięczności… Dziękuję za te słowa- czuję się w taki pozytywny sposób zmotywowana, żeby niezależnie od tego, co na zewnątrz, być zawsze ” w środku”, wsłuchiwać się w to, co Jezus mówi w moim sercu. I służyć innym w mojej pracy, mimo że czasem brakuje cierpliwości 🙂

Skomentuj Bożena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *