Zbawienie w Chrystusie
Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi… Łk 13, 22 – 30
Pan jest niesamowicie hojny i potrafi prowadzić po ścieżkach, po których nigdy bym się nie spodziewał. Tak było na mojej modlitwie. Jakoś połączył mi się temat ewangelii o ciasnych drzwiach z tym, co św. Paweł mówi dziś o posłuszeństwie dzieci wobec rodziców i niewolników wobec ich panów (Ef 6, 1 – 9). To niewygodny temat dzisiaj, niepopularny, dla niektórych być może uwłaczający „prawom człowieka”. Ale mniejsza o to. Uświadomiłem sobie najpierw, że posłuszeństwo idzie z góry i że aby być dobrym przełożonym, potrzeba najpierw być podwładnym i poznać, co oznacza posłuszeństwo. Ale to, co ważniejsze dla mnie, było potem.
Początek nieposłuszeństwa jest w raju i jest to sytuacja, która przynosi śmierć. Grzech to śmierć. Nieposłuszeństwo Bogu to śmierć i nie jako „zemsta” obrażonego Boga – lecz jako konsekwencja wyboru śmierci. Bo moje życie jest w Bogu – żyję, bo Bóg mnie podtrzymuje. Kiedy Bóg przestałby mnie kochać – natychmiast przestaję istnieć (nie umieram, lecz przestaję istnieć). Kiedy więc świadomie i dobrowolnie wchodzę w nieposłuszeństwo, kiedy świadomie i dobrowolnie oddalam się od Boga przez grzech – skazuję się na śmierć. Znów – nie na zasadzie, że ktoś sobie ustanowił, że to wolno, a tego nie i za to jest kara śmierci. To jest bardziej wewnętrzne, dotyka samej istoty człowieka, jego istnienia (ontologii). To jest moja sytuacja jako człowieka grzesznego. Z tej sytuacji nie mam wyjścia o własnych siłach. Nie jestem w stanie, bo z bagna nie da się samodzielnie wygrzebać, chwytając za własne włosy. Ratunek może przyjść tylko ze strony Boga, ale by On był skuteczny, potrzebuję mieć świadomość tragizmu mojej sytuacji. Muszę być niejako pod murem.
I Bóg to czyni. Przychodzi Jezus i mówi, że Bóg chce mnie zbawić. Tak umiłował świat i człowieka, że posłał swego Syna, aby zwyciężył śmierć przechodząc przez nią i darował mi życie – nowe życie. Moje „zadanie” – przyjąć Jego zbawcze działanie i pójść razem z Nim. Chrzest jest tym przejściem ze śmierci do życia, kiedy zostaję przyobleczony (ubrany) w szatę nowego człowieka (symbol białej szaty). A ta biała szata symbolizuje Chrystusa, w którego odtąd jestem ubrany – nie na zasadzie płaszcza, który mogę zdjąć zależnie od okoliczności, lecz jak skóra – ja staję się Chrystusem. Na to, co On dla mnie uczynił, ani nie jestem w stanie zasłużyć, ani wypracować… jedyne co mogę, to uświadomić sobie moją beznadziejną sytuację jako grzesznika i przyjąć nowe życie, które On mi daje!
Ta myśl napełniła mnie radością i pokojem i z otwartymi rękami dziękowałem Bogu za ten dar i przyjąłem go. To jedyne, co mogłem uczynić. Bycie posłusznym Bogu to przyjąć Jego Słowo, które mnie zbawia i do niego dostosować swoje życie. Na tym polega nawrócenie: to Bóg mi coś najpierw daje (zbawienie, nowe życie), a ja mogę na to tylko odpowiedzieć przez zmianę życia. Zaczynam odtąd żyć zgodnie z tym, w Kogo zostałem ubrany (Chrystusa). To jest dla mnie przejście przez ciasne drzwi. Kiedy ja zmieniam życie pod Chrystusa, a nie żądam od Niego, by On się dostosował do mojego starego i grzesznego życia (którego nie chcę zmienić, którego nie chcę Mu oddać). Być może tak myśleli ci, których przykład daje dziś Jezus: oni jadali i pili z Nim. On nauczał na ich ulicach. Właśnie, mówią, że On nauczał, a wcale nie mówią, że oni tego słuchali i przyjmowali. Drzwi zostały przed nimi zamknięte.
Panie Jezu, błogosławię Cię w zbawieniu, które mi ofiarowujesz. Uzdalniasz mnie przez to do posłuszeństwa wierze i do zmiany życia przez odrzucenie zła i całkowity, radykalny zwrot ku Tobie, ku Życiu! Daj, Panie, światło do mego serca, bym nigdy nie poszedł za ułudą tego wszystkiego, co mnie chcie oddzielić od Ciebie, od Prawdy, od Miłości. Wyrzekam się wszelkiego zła, ciemności, grzechu i ojca wszelkiego kłamstwa! Ty jesteś moim jedynym Panem, Zbawicielem i Mesjaszem!
Tak często daję się złapać w tą samą pułapkę, w którą wpadła Ewa – wchodząc z dialog z szatanem. Tak często nie dowierzam, nie ufam do końca, próbuję zbudować sobie życie według własnego scenariusza, przekonana że to ja mam receptę na szczęście. I tak często doskonale wiem, co powinnam robić, w jaki sposób Cię naśladować – a świadomie i dobrowolnie wybieram coś innego.
Panie Jezu, ciągle potykam się na tej drodze, ale proszę Cię – naucz mnie być posłuszną, naucz mnie zawsze wybierać Ciebie i mówić Tobie „TAK”. Nie na modlitwie, nie w pięknych słowach, ale w konkretnych wyborach mojego życia.